Śladami_Polaków
[wyprawa] [wiadomości] [trasa] [uczestnicy] [galeria] [relacje] [sponsorzy]



Poniżej zamieszczamy informacje z przebiegu naszych przygotowań do wyprawy oraz aktualne wiadomości z kraju,
który zamierzamy odwiedzić.

Wiadomości:



Sobota, 10 stycznia 2009 roku


Rewolucja umarła, Kuba kona - Maciej Stasiński

Przed rewolucją Kubańczyk zjadał 40 kg wołowiny rocznie. Dziś wołowiny nie ma prawie wcale, za nielegalny ubój krowy grozi więzienie, więc wieśniacy pozorują wpadnięcie zwierzęcia pod koła pociągu

Wieczorem 9 października dopiero co ubiegłego roku w sali Casa de las Americas przy alei Castellana w Madrycie ustawiono naprzeciw siebie dwa fortepiany Steinway. Długo przed ósmą na ulicy wiła się do wejścia kolejka chętnych. Dla tych, dla których zabrakło miejsca w głównej sali, przysposobiono boczny pawilon i telebim. Ale i tak ludzka ciżba tłoczyła się na stojąco, kiedy na salę weszli bohaterowie wieczoru. Bebo Valdes, lat 90, geniusz fortepianu, legendarny aranżer muzyki kubańskiej z lat 40. i 50. I Chucho Valdes, lat 67, wirtuoz, pożądany jak żaden inny współczesny pianista przez amerykańskie kluby jazzowe i firmy płytowe. Bebo to ojciec, Chucho to jego syn.

Zaczęła się uroczysta promocja pierwszej wspólnej płyty ojca i syna. Obaj nienagannie eleganccy i promienni, gwarzyli o muzyce, rodzinnych wspomnieniach i artystycznych fascynacjach. Żartowali, przekomarzali się, a publiczność słuchała zachwycona.

Pewnie nie tylko ja zdałem sobie sprawę, że mówią o wszystkim z wyjątkiem jednej rzeczy. Omijają to, co działo się przez ostatnie 50 lat w ich kraju. Bebo od początku lat 60. mieszka w Szwecji, dokąd wyjechał po rewolucji w 1959 r. Chucho został. Kiedy ojciec wyjeżdżał, nie chciał go pożegnać na lotnisku. Dalej mieszka na Kubie. Bebo nie chce wrócić na wyspę, póki będzie tam trwał komunizm. Chucho podpisuje wiernopoddańcze listy otwarte w obronie komunizmu Fidela Castro, ale pół życia spędza na koncertach i nagraniach w USA i Europie, gdzie zarabia garść dolarów dla siebie oraz wór dewiz dla reżimu, któremu oddaje większość honorariów. Ojciec i syn od dziesięcioleci żyją po dwóch stronach barykady. Kiedyś spotykali się niemal potajemnie. Po raz pierwszy od wyjazdu Bebo w 1959 r. widzieli się 20 lat później, gdy Chucho wyjechał na pierwsze występy zagraniczne jako lider legendarnej grupy Irakere. Teraz nagrali płytę, pojadą razem w trasę po Hiszpanii, ale o kraju, który ich dzieli, wspominają, jakby był jakąś wyśnioną krainą wyzbytą cech współczesnych, codziennych, materialnych.

Po godzinie wreszcie wstają i idą do fortepianów. Syn prowadzi pod rękę chwiejnie stąpającego ojca. Siadają naprzeciw siebie i po chwili ze steinwayów tryska kaskada nut. Soczystych, odmierzanych jak krople spod chudych palców ojca i zawrotnie perliście prędkich spod grubych, ale chyżych paluchów syna. Raz jeden, raz drugi podaje rytm. Dwie lawiny dźwięków płyną jedną falą, gonią się, przeplatają, wpadają sobie w słowo, rozbiegają i z powrotem wracają. Nawałnica muzyki zbiega się w jeden strumień, jakby grali ze sobą całe życie.

"Juntos para siempre" (Razem na zawsze) - brzmi tytuł płyty. 9 października to w dodatku dzień urodzin obu - i ojca, i syna.

50 lat osobno, a teraz już zawsze razem? Przecież to parabola losów współczesnej Kuby - pomyślałem sobie. Pojednanie tragicznie rozerwanej rodziny, kultury narodowej, więcej: samego narodu. Ostateczny pogrzeb promiennej niegdyś rewolucji 1959 roku oraz zimnej tyranii, w jaką ją obrócił w kilka lat megalomański szał dyktatora Fidela Castro. Zwycięstwo życia, ducha, ludzkiej swobody, radości i twórczości nad bezruchem ideologicznych dogmatów i zniewoleniem. Świadczy o tym muzyczna harmonia obu wirtuozów, ich żywa mimo dziesięcioleci rozłąki więź uczuciowa. A także ich wspólne milczenie o tej doraźnej rzeczywistości, która ich rozdzieliła. Symboliczny koniec półwiecznego koszmaru, jaki przeżyła ta wyspa niegdyś uchodząca za perłę w koronie Hiszpanii. Wyspa, którą według Maksa Frischa zamieszkiwali najpiękniejsi i najpogodniejsi ludzie na świecie. Chyba nadal tacy są. I to oni w końcu pogrzebią tę Rewolucję-Satrapię. Oby.

Na gruzowisku nie ma co szukać skarbów

Odważanie blasków i cieni półwiecznego panowania Fidela Castro nie ma dziś sensu. Bilans 50-letniej dyktatury jest czarny.

Rewolucja-Dyktatura wygnała z kraju około miliona mieszkańców. Najpierw byli to dygnitarze i słudzy Batisty, potem ziemianie, fabrykanci i wszelcy posiadacze, katolicy, konserwatyści, liberałowie, homoseksualiści, dalej rozczarowani dogmatycznym komunizmem i jednowładztwem wodza rewolucjoniści, towarzysze broni ze świata mediów i kultury, wreszcie setki tysięcy zwykłych sponiewieranych życiem Kubańczyków, którzy wyrywali się z więzienia przez morze na byle czym, byle dotrzeć do brzegów Florydy.

Jedna piąta narodu kubańskiego żyje na emigracji. To ta emigracja w dużej mierze utrzymuje resztę narodu mieszkającą na wyspie. Bez milionów dolarów przysyłanych przez rodziny żyjący od pół wieku w reżimie kartkowym Kubańczycy nie mogliby związać końca z końcem, a reżimowi zabrakłoby dewiz na import.

W 1958 r. PKB Kuby dawało jej trzecie miejsce w Ameryce Łacińskiej. Dziś jest na 21. Dług zewnętrzny wzrósł ze 100 mln do 16 mld dolarów. Deficyt w handlu zagranicznym z 39 mln do 10 mld. W 1958 roku na 6 milionów Kubańczyków przypadało najwięcej sztuk sprzętu domowego AGD oraz najwięcej kilometrów linii kolejowych w Ameryce Południowej. Byli drugim na zachodniej półkuli krajem pod względem liczby samochodów, radioodbiorników i telewizorów. Było tu tyle samo sztuk bydła co mieszkańców. Dzisiaj, kiedy na wyspie mieszka 11 milionów ludzi, jedna sztuka bydła przypada na sześciu Kubańczyków. Kubańczyk zjadał wtedy 40 kg wołowiny rocznie, mniej tylko od Argentyńczyka i Urugwajczyka, którzy słyną z masowej hodowli najlepszych krów na świecie. Dziś wołowiny nie ma prawie wcale, za nielegalny ubój krowy grozi więzienie, więc wieśniacy pozorują wpadnięcie zwierzęcia pod koła pociągu. Kuba żywiła się w 80 procentach sama, dzisiaj 80 procent żywności sprowadza z zagranicy, a połowa ziemi uprawnej leży odłogiem. Waluta, peso, warta była 20 razy więcej niż dzisiaj. Kuba produkowała cztery razy więcej cukru. Kwitła wolna prasa. Dziś są dwie jednobrzmiące komunistyczne gazety. Do internetu ma dostęp 2 proc. ludności - mniej niż na Haiti, Dominikanie i w Gwatemali.

Kogo pociesza, że w komunizmie znikła przedrewolucyjna nierówna dystrybucja bogactwa, gdy do 8 proc. obywateli należało 70 proc. ziemi uprawnej? Co z tego, że przed rewolucją tylko mniejszość gospodarstw miała bieżącą wodę, łazienkę lub lodówkę? Podobnie było w większości ówczesnych społeczeństw przechodzących dopiero z kultury agrarnej do przemysłowej. Nikt nie wie, jaka dziś przepaść dzieli wszechwładną nomenklaturę komunistyczną od reszty poddanych.

Nie do obrony są domniemane osiągnięcia rewolucji - powszechna i darmowa służba zdrowia i edukacja. Brakuje lekarstw, szpitale sypią się w proch, a rodziny pacjentów muszą same dbać o pościel i wyżywienie. Edukacja to ideologiczna indoktrynacja, której rozbrat z rzeczywistością współczesnego świata jest jak wzięty z Orwella łomot ministerstwa prawdy. Formalnie milion Kubańczyków ma wyższe wykształcenie. Ale co z niego wynika poza głodową pensją, tym samym przydziałem na kartki, takim samym brakiem możliwości zawodowego rozwoju?

Tyran ubóstwiony

Kult Najwyższego Wodza Fidela Castro dorównuje tylko kultowi Stalina, Nicolae Ceausescu lub Mao Zedonga czy Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila.

- Ochrona Fidela to ochrona całej Rewolucji. Fidel jest skarbem naszej ojczyzny, sednem procesu rewolucyjnego - mówił 30 lat temu wiceprezydent i dygnitarz komunizmu Carlos Rafael Rodriguez.

Dzisiaj jego córka Anabel Rodriguez mieszka w Madrycie i redaguje wybitne pismo emigracyjne "Encuentro de la cultura cubana", które jest kubańskim odpowiednikiem "Kultury" Jerzego Giedroycia. Na jego łamach Kubańczycy z emigracji i z kraju odkłamują załgane przez dyktaturę dzieje kraju, na nowo odkrywają bogactwo artystyczne i kulturalne Kubańczyków, odbudowują jedność kultury narodowej, przerzucają kładki między Kubańczykami na całym świecie.

"Lepiej umrzeć za Fidela, niż żyć bez niego" - dławi się tymczasem wzruszeniem w jednej z dwóch komunistycznych gazet podpułkownik Pedro Socarras, którzy jest ochroniarzem dyktatora, od kiedy skończył 17 lat.

Trzy lata temu oficjalny dziennik reżimu "Granma" wydrukował taki tekst: "Grecy wierzyli, że Słońce podróżuje po niebie rydwanem. Egipcjanie - że statkiem pchanym wiatrem. A my, kubańscy patrioci, wiemy doskonale, że Słońce nosi oliwkowy mundur, buty niestrudzonego zdobywcy górskich szczytów i marzeń oraz ma duszę partyzanta wypełnioną ideałami sprawiedliwości".

Mimo że ponad 70 procent Kubańczyków urodziło się już po rewolucji i nie zna innego życia niż to, w którym ich szczęśliwego snu strzeże "Gladiator Prawdy i Gigant Szczęścia", młodzi Kubańczycy marzą tylko o ucieczce z wyspy. W plebiscycie, który im od pół wieku narzuca tyran - Patria o muerte! (Ojczyzna albo śmierć) - głosują wiosłami, wybierając często śmierć. Przez 50 lat zginęło ich na morzu ok. 50 tysięcy. Rocznie około 3 tysięcy rwie się do nieznanego świata "jankeskiego imperializmu", którego rzekomo groźne widmo jest najgłębszą ideologiczną racją bytu kubańskiej dyktatury bałamutnie zwanej rewolucją.

Po zbiorowym szoku, jakim dla wielu ludzi na całym świecie była demaskacja zbrodni stalinizmu na XX zjeździe KPZR w 1956 roku, zwycięski szlachetny poryw garstki buntowników przeciw wojskowej dyktaturze był wskrzeszeniem nadziei na rewolucję. Taką, która nie pożre swoich dzieci i nie pogrzebie samej siebie pod stosem trupów, nie zmieni się w tyranię. Na Kubie miało być wreszcie inaczej niż w ZSRR, demoludach czy maoistowskich Chinach. Wierzyli w to wybitni Latynosi, jak Gabriel Garcia Marquez i Plinio Apuleyo Mendoza, którzy w 1957 roku pojechali samochodem na wycieczkę m.in. do Polski oraz ZSRR i wrócili pokonani i przekonani, że "to nie o to chodzi"; jak Octavio Paz, Mario Vargas Llosa, Carlos Fuentes czy Julio Cortazar. Wierzyli wybitni Europejczycy, jak Jean Paul Sartre czy Günter Grass.

Dzisiejsza Kuba to przegniły wrak. Nie da się w nim rozpoznać arki, która pół wieku temu miała przenieść znękanych dyktaturą Kubańczyków, a z nimi całą tzw. postępową ludzkość, przez potop po krachu komunistycznego mitu ku wytęsknionej sprawiedliwości.

Długa agonia mitu Rewolucji

Miraż wiądł wolno, lecz nieubłaganie przez kolejne 50 lat. Zrazu podtrzymywał go surowy klimat zimnej wojny. Wizerunek Ameryki walczącej w Wietnamie, zbrojnie narzucającej swoje rządy w Gwatemali, wspierającej dyktatury na Dominikanie czy w Nikaragui, a potem w Brazylii, Chile czy Argentynie, szkolącej elity mundurowe krajów latynoskich w doktrynie bezpieczeństwa narodowego i wojnie przeciw komunistycznemu zagrożeniu. Kuba miała być przykładem drogi ani niezmierzającej ku ortodoksyjnemu komunizmowi, ani niewpadającej w wyjeżdżone koleiny prawicowych, wojskowych, populistycznych dyktatur. Ten sztywny dylemat albo-albo, na który zdawały się skazane kraje Trzeciego Świata, sprawiał, że brak demokracji parlamentarnej i pluralizmu politycznego na Kubie traktowano jak drobną rysę, przejściowy brak luksusowego dobra, równoważony przecież z nawiązką obfitością dóbr podstawowych, jak chleb, szkoła czy szpital.

Rzesze stronników jednak stopniowo rzedły. Zaciskano zęby, kiedy zaraz po rewolucji Fidel Castro skazywał na 20 lat więzienia własnych towarzyszy broni, i kiedy na początku lat 60. reżim uzasadniał cenzurę bałamutnym sloganem-szantażem "Wewnątrz rewolucji - wszystko, poza rewolucją - nic". Zgrzytano tylko zębami, gdy w połowie lat 60. uciekali z wyspy wybitni intelektualiści, jak Guillermo Cabrera Infante czy Carlos Franqui.

Pierwszy wielki wstrząs przyszedł w 1968 roku, kiedy Fidel Castro poparł interwencję wojskową Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Drugi w 1971 r. Dla świata aresztowanie za wywrotową działalność wybitnego poety Heberto Padilli w odwecie za tom poezji "Provocaciones" oraz zmuszenie go do upokarzającej publicznej samokrytyki było jak powtórka stalinowskich procesów lat 30. Castro pod naciskiem międzynarodowym wypuścił Padillę z więzienia, ale z Kuby nie pozwolił mu wyjechać do 1980 roku.

- Dla mnie od sprawy Heberto Padilli zaczął się strach. Jeśli ktoś taki może zostać tak zgnojony, to każdy może. Ze wszystkich sił wzbraniałem się przed przyznaniem, że to wszystko oszustwo. Bo musiałbym przyznać się przed sobą, że mnie zajebali, że zmarnowałem całą młodość, że byłem skończonym durniem i idiotą - mówił mi rok temu Raul Rivero, poeta, jeden z pierwszych niezależnych dziennikarzy, potem więzień polityczny, którego jak wielu innych dyktatura zwolniła z więzienia, by nie sczezł w mamrze.

Kolejnym, choć rozciągniętym w czasie rozczarowaniem była zupełna komunizacja Kuby w latach 70. i 80. Wyspa przeszła na utrzymanie Związku Sowieckiego (przez 20 lat to ok. 100 mld dolarów, wielokrotnie więcej niż plan Marshalla), a Castro ogłaszał a to, że Kuba zbierze 10 mln ton cukru, a to wyhoduje najmleczniejszą albo najbardziej mięsną krowę świata, a to zbrojnie zaniesie płomień wolności do Afryki lub sąsiadów w Ameryce Łacińskiej.

Potem przyszedł opór, jaki w imię komunistycznej prawomyślności Fidel stawił powszechnie popieranej na świecie radzieckiej pierestrojce. W 1989 r. zakazał na wyspie sprzedawania pism "Moskowskoje Nowosti" i "Sputnik". "Granma" oskarżyła je o "propagowanie anarchii pod pozorem wielości opinii" oraz "apologię demokracji burżuazyjnej jako najwyższej formy udziału ludu w rządach oraz fascynację amerykańskim modelem życia".

I szok, kiedy w tym samym 1989 roku Fidel Castro kazał rozstrzelać gen. Arnaldo Ochoę i płk. Tony'ego de la Guardię, swoich najlepszych i najbardziej zaufanych dowódców, których oskarżył o zdradę ojczyzny, czyli szmugiel kokainy do USA. To była kubańska miniaturowa, choć tak samo bestialska, replika stalinowskich czystek w armii. Tym bardziej perwersyjna, że tajne kokainowe interesy kubańscy wojskowi z kolumbijskim kartelem Pabla Escobara robili na zlecenie samego Fidela Castro. Uśmiercając ich, dyktator desperacko próbował ocalić własny wizerunek.

Jeszcze później, zaraz po rozpadzie ZSRR i cofnięciu sowieckich dotacji, Fidel Castro mężnie stawił czoła upadkowi komunizmu. Zmusił Kubańczyków do wytrwania kolejnej dekady w coraz głębszej nędzy. Dyktatura przetrwała upadek światowego komunizmu, a dziesięć lat później koło ratunkowe rzucił jej Wenezuelczyk Hugo Chavez, który zapatrzony w swego sędziwego mistrza i wzbogacony manną naftową przejął rolę sponsora upadłego kubańskiego komunizmu.

Aż w 2003 roku, w cieniu amerykańskiej inwazji na Irak, dyktator sam dobił ostatecznie mit Lepszego Ustroju Mimo Wszystko. Pamiętnej Czarnej Wiosny skazał na śmierć trzech młodzieńców, którzy chcieli uciec porwaną łódką na Florydę, oraz na wiele lat więzienia 75 niezależnych dziennikarzy i dysydentów.

- Wsadzili mnie do lochu, niecałe półtora metra na półtora, z sufitem tak niskim, że nie mogłem się wyprostować, bez okien, bez wentylacji - opowiadał "Gazecie" Hector Palacios, były dygnitarz nomenklatury, potem renegat, jeden z pierwszych dysydentów. - W ziemi była dziura do załatwiania się. Było stale 50 stopni. Spałem zwinięty na podłodze z ustami przy szparze pod drzwiami, którędy dochodziła strużka powietrza. Chwilami myślałem, że nie żyję. Układ krążenia mi wysiadał. Pękały mi naczynia w nogach. Przestałem sikać, nie działały nerki, tylko się pociłem. Traciłem przytomność, bo jak się potem okazało, pękały mi naczynia w mózgu. Tak przeżyłem blisko trzy lata. Jak, nie umiem wytłumaczyć.

Dyktatury uczą się od siebie

Czarnej Wiosny nie zdzierżyli przedostatni zwolennicy Mitu Rewolucji, m.in. laureat literackiego Nobla José Saramago. Przy strupieszałej dyktaturze wytrwał Gabriel Garcia Marquez, dla którego Castro sprowadzał na pieczeń antylopy od swego przyjaciela z Zimbabwe Roberta Mugabego, i Francuz Ignacio Ramonet, który drukuje w rozmowach rzekach rojenia 82-letniego dyktatora.

Jak dowodzić, że wszystko, czym jest dzisiejsza Kuba, to wypaczenia, za którymi kryje się jądro sprawiedliwego ładu społecznego, który mimo wszystkich swoich wad jest zasadniczo lepszy niż demokracja, wolny rynek, kapitalizm? Jak bronić masowych egzekucji bez sądu dokonywanych na stronnikach obalonego reżimu na rozkaz herosów rewolucji Raula Castro i Ernesto Che Guevary, których ofiarą padło w sumie ok. 7 tysięcy ludzi? Na Kubie jest ponad 200 ciężkich więzień. Straszny Batista miał ich 14.

Haniebną publiczną rozprawę z komendantem Huberem Matosem w 1959 r., którą osobiście kierował Fidel Castro, świat odżałował dziwnie szybko. Nie krzyczał, że tzw. rewolucyjna sprawiedliwość to nie sąd, lecz polityczny lincz. Ale to był ludzki wiórek zaledwie, a tam przecież drwa historii rąbano.

- Castro trzymał mnie w więzieniu 20 lat i robił wszystko, żeby mnie zniszczyć. Wypuścił mnie, bo myślał, że zostało mi pół roku życia. - opowiadał mi półtora roku temu Huber Matos. - Przez pięć lat w celi więzienia La Cabana w Hawanie wdychałem dym z piecyka na ropę. Gdy zrobili mi zdjęcie rentgenowskie, okazało się, że mam wszystkie pęcherzyki płucne pokryte czarną mazią. Jak wydmuchałem nos, to wylatywała tłusta sadza. Gdy to zdjęcie zobaczył więzienny lekarz, powiedział: "Długo nie pożyjesz, tego się nigdy nie wyleczy". Najtrudniej było znosić bicie i kopanie strażników - za nic, za obronę samego siebie. Chodziło o to, żeby mnie jak najbardziej upokorzyć, sponiewierać. Bili mnie często. Zawsze oddawałem. Wtedy bili jeszcze mocniej, aż nie mogłem się ruszać. Mieli jasny cel: zrobić ze mnie szmatę, strzęp człowieka. To cud, że przeżyłem i nie zwariowałem.

A zaledwie kilka lat wcześniej Fidel Castro był więźniem dyktatora Fulgencio Batisty. Siedział skazany za zbrojną próbę zdobycia koszar Moncada pod Santiago de Cuba w 1953 r. w tym samym więzieniu na Isla de Pinos, dokąd potem wysłał swojego własnego towarzysza broni Matosa. Niespełna dwa lata, które tam spędził Castro zanim został ułaskawiony, podobniejsze były do pobytu w sanatorium niż do więzienia. Czytał książki, dyskutował z kolegami o rewolucji, gotował spaghetti, niemal bez przeszkód kontaktował się ze światem i przygotowywał się do dalszego obalania dyktatury. Kiedy sam doszedł do władzy, uznał, że tak nieroztropnie i humanitarnie lepiej więźniów nie traktować. Pozostał wierny temu postanowieniu przez następne pół wieku. Raz jeszcze potwierdziła się zasada, że choć demokracje od siebie wiele się nie uczą, to reżimy autorytarne, owszem, doskonalą sposoby radzenia sobie z przeciwnikami.

Kto zechce jeszcze trwać przy zmurszałym pretekście, że nędza komunistycznej Kuby spowodowana jest tzw. amerykańską blokadą, skoro bez przeszkód handlują z dyktaturą Kanadyjczycy, Francuzi, Włosi czy Hiszpanie, a sama Ameryka dostarcza blisko 40 procent kubańskiej żywności mimo blokady, pod warunkiem że rząd zapłaci za nią gotówką? Kto zechce liczyć straty, na jakie gospodarkę Kuby naraziło embargo handlowe USA, zamiast liczyć zapaść, w jaką wpędziło ją 50 lat komunizmu i butnej indolencji dyktatora?

Kto odważy się wspominać, jak to Hawana miała być kiedyś burdelem USA? Budżet upadającej dziś dyktatury łatają miliony zdyszanych europejskich samców przybywających w pościgu za ciałami tanich jak kolacja w hotelu czy para majtek kubańskich Mulatek, dla których seks z obcokrajowcem jest szansą na odmianę codziennego parszywego losu. Nawet sam dyktator, wielki mag propagandy, nie był w stanie zaprzeczyć, że prostytucja na Kubie jest powszechna. Przyparty do muru odrzekł, że dzisiejsze Kubanki handlujące ciałem mają za to wyższe wykształcenie.

Zabierzmy się za nowy rozdział

Choć tyran traktuje naród kubański jak glinę, z której lepi swój pomnik, żyją na Kubie ludzie odwróceni plecami do propagandy i bezpieki. Młodzi mieszkańcy hawańskiego przedmieścia Alamar z dokumentu "Alamar Express" Patrycji Satory odnajdują się nawzajem jako sąsiedzi i bliźni, bez pośrednictwa państwa i jego służb. Wbrew wszędobylskim Komitetom Obrony Rewolucji, na czele których stoją ubecy, donosiciele, karierowicze lub zwykli bandyci, rzeźbią, piszą wiersze, śpiewają piosenki, wieszają obrazy na klatkach schodowych, robią happeningi i kręcą filmy. Na rumowisku, w jakie Kubę zamieniła dyktatura komunistyczna, zbierają skorupy swojej godności i wolnego ducha. Są dowodem, że życie i człowiek są silniejsze od systemu i ideologii. Oni odbudują Kubę. - Jak mamy mówić: oto moja ojczyzna, skoro od ojczyzny nic nie dostajemy? Ojczyzna mnie nie utrzymuje, w mojej ojczyźnie mrę z głodu. Toż to nie ojczyzna! Może ojczyzna niewielkiej garstki, ale na pewno nie ludu. (oklaski) Ojczyzna to miejsce, gdzie nie wyzyskuje się obywatela, bo jeśli się to czyni, jeśli mu się odbiera to, co do niego należy, to nie jest to ojczyzna. Tragedia naszego ludu na tym właśnie polega, że nie ma ojczyzny. I najlepszym tego dowodem jest to, że dziesiątki tysięcy dzieci tej ziemi wyjeżdża z Kuby, żeby móc żyć, do innych krajów. I nie wyjeżdżają wszyscy, którzy by chcieli, lecz ci nieliczni, którzy mogą. A zatem trzeba naprawić republikę. Bo albo coś tu się nie zgadza, albo nic się nie zgadza. (Okrzyki: wszystko!).

Jakiż lokaj imperializmu, najemnik, zdrajca, kontrrewolucjonista, glista, mafioso, terrorysta czy agent - jak Fidel Castro ma w zwyczaju określać ludzi, którzy w lustrze rano zamiast niego mają czelność widzieć samych siebie - to powiedział? To słowa Fidela Castro wygłoszone 4 stycznia 1959 roku na wiecu w Camaguey po drodze z Santiago de Cuba do Hawany, gdzie brodaci komendanci wjechali na tankietkach cztery dni później. Te słowa dopadły sędziwego satrapę po 50 latach. To o nim. Ale on ich już nie słyszy.

Nie słyszy też słów Yoani Sanchez. Ta młoda Kubanka prowadzi internetowy dziennik z życia Kuby. W ubiegłym roku dostała za niego prestiżowe nagrody i miejsce na liście najbardziej wpływowych kobiet tygodnika "Time". Tuż przed rocznicą rewolucji 1959 r. napisała w blogu:

"Rewolucje nie trwają pół wieku - mówię tym, którzy mnie pytają. Rewolucje same się pożerają albo przeistaczają w tyranię, władzę i bezruch. Kiedy chcą się uwiecznić, gasną. Umierają, gdy chcą trwać bez zmian.

To, co zaczęło się tamtego 1 stycznia, według wielu od lat leży pod ziemią. Można tylko dyskutować, kiedy odbył się pogrzeb. Dla mojego męża Reinaldo Rewolucja zmarła w sierpniu 1968 roku, gdy nasz brodaty przywódca klaskał, jak czołgi wjeżdżały do Pragi. Moja mama uznała, że umarła wtedy, gdy zapadał wyrok śmierci na generała Arnaldo Ochoę. Ci, którzy jeszcze upierali się, że żyje, usłyszeli jej ostatnie tchnienie w marcu 2003 r., pośród aresztowań i procesów.

Ja ją poznałam już, jak była martwa. W roku 1975, kiedy się rodziłam, sowietyzacja wytępiła wszelką żywiołowość i nic nie zostało z buntu, na który powoływali się starsi. Nie było już długich włosów ani zapału, tylko czystki, podwójna moralność i donos. Szkaplerze, z którymi zeszli z gór, były już zakazane, a sami żołnierze z Sierra Maestra byli narkomanami władzy.

Potem było już tylko długie czuwanie przy zapalonych świecach po tamtym marzeniu, które tylu za sobą pociągnęło, po tym, co mogłoby by być, ale nie było. W kolejnym styczniu nieboszczka ma kolejną rocznicę śmierci. Będą kwiaty, pieśni i okrzyki, ale nic jej nie przywróci do życia. Zostawcie ją, niech spoczywa w spokoju, a my zabierzmy się za nowy rozdział. Krótszy, mniej pompatyczny, bardziej wolny".

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76498,6144687,Rewolucja_umarla__Kuba_kona.html?as=3&ias=3&startsz=x




Czwartek, 01 stycznia 2009 roku


50 rocznica rewolucji na Kubie - kalendarium


Kuba obchodzi 50 rocznicę rewolucji dokonanej m.in. przez Fidela Castro i Ernesto Che Guevarę. Przedstawiamy kalendarium najważniejszych wydarzeń, do jakich doszło na Kubie w ciągu tego półwiecza.


1 stycznia 1959 - popierany przez Stany Zjednoczone dyktator Fulgencio Batista ucieka z Kuby, podczas gdy rewolucjoniści pod wodzą Fidela Castro przejmują władzę

3 stycznia 1961 - Stany Zjednoczone zrywają stosunku dyplomatyczne z Kubą w odpowiedzi na nacjonalizację amerykańskich inwestycji na wyspie

16 kwietnia 1961 - Fidel Castro ogłasza swój rząd socjalistycznym. Następnego dnia dochodzi do inwazji w Zatoce Świń: kubańscy uchodźcy polityczni, wyszkoleni, wyposażeni i przetransportowani na wyspę przez CIA, przegrywają bitwę z wojskami Castro w Zatoce.

7 lutego 1962 - Stany Zjednoczone wprowadzają kompletne embargo handlowe na Kubę, które trwa do dziś.

Październik 1962 - Kryzys kubański. Waszyngton odkrywa sowieckie instalacje rakiet balistycznych na Kubie, które - jak się okazało niedługo później - są uzbrojone w ładunki nuklearne. Żądanie ich usunięcia spotyka się z odmową, prezydent John Fitzgerald Kennedy decyduje więc o wprowadzeniu morskiej blokady wyspy, nie dając do niej dostępuje m.in. statkom i okrętom sowieckim z dostawami nowej broni. Po tajnych negocjacjach Moskwa usuwa rakiety, a Waszyngton obiecuje w zamian nigdy nie dokonać inwazji na Kubę i potajemnie usuwa własną broń nuklearną z Turcji.

Listopad 1975 - Fidel Castro wysyła kubańskich żołnierzy do Angoli, aby pomóc socjalistycznemu rządowi w walce z rebeliantami popieranymi przez RPA. To początek 15-letniego konfliktu, w którym wzięło udział 300 tysięcy Kubańczyków.

Kwiecień-Październik 1980 - Kuba wydaje 125 tysiącom własnych obywateli, w zdecydowanej większości dysydentom politycznym, zgodę na wyjazd do Stanów Zjednoczonych z portu w Mariel.

Grudzień 1991 - Związek Radziecki upada, powodując ekonomiczny kryzys na wyspie, którego skutki są widoczne do dziś.

1993 - Stany Zjednoczone nasilają embargo w stosunku do Kuby. Aby ratować upadającą gospodarkę Castro legalizuje dolara amerykańskiego oraz dopuszcza prywatną działalność gospodarczą.

Sierpień-Wrzesień 1994 - Ponad 35 tysięcy osób ucieka z Kuby do Stanów Zjednoczonych na pokładzie własnoręcznie zbudowanych łodzi.

1996 - stosunki z USA pogarszają się po zestrzeleniu dwóch amerykańskich awionetek

Styczeń 1998 - Jan Paweł II pierwszy raz odwiedza Kubę

31 lipca 2006 - Fidel Castro tymczasowo przekazuje władzę nad krajem bratu Raulowi po tym, gdy nagle pogarsza się stan jego zdrowia.

24 lutego 2008 - Raul Castro wybrany prezydentem przez Zgromadzenie Narodowe, formalnie przejmując miejsce swojego brata Fidela.

Źródło: tan, Reuters, Gazeta.pl, http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6108631,50_rocznica_rewolucji_na_Kubie_kalendarium.html



Wtorek, 16 grudnia 2008 roku


The unjustifiable destruction of the environment



CAN capitalist society avoid it? News about the issue is not encouraging. In Poznan, they are discussing the project to be presented in December of next year in Copenhagen, where the agreement that will replace the Kyoto Protocol will be discussed and voted on.

The commission overseeing the drafting of this agreement is headed by Al Gore, the former U.S. presidential candidate fraudulently defeated by Bush in the 2001 elections. Those drafting it are placing all their hopes in Barack Obama, as if he could change the course of history.

An illustrative example comes from Canada.

A BBC World article titled "Canada’s Black Gold Oil Rush" says: "The total area currently being mined is 420 sq km," but the overall area the Alberta government has ceded to oil companies is 65,000 sq km. The area of exploitable reserves is 140,200 sq km, about the size of Florida.

"From the air, the strip mines have transformed the forest into a moonscape of craters and lakes, with smoke stacks pumping out billowing clouds… All this in a remote part of northern Alberta…"

Another part of the article states, "There are three major players at the moment — Suncor, Syncrude and a consortium led by Shell — but more foreign investors and consortiums have piled in."

"…A lack of government action means not enough is being done about the cumulative effects on the environment."

"…An investigation by the Alberta Cancer Board is due to be published soon. Earlier this year, 500 ducks died after landing on a tailings pond run by Syncrude… A government investigation is ongoing. Whatever the results, it seems the pace of opposition to the oil sands is quickening."

The Spanish daily El País says: "estimates from the agency under the OCDE (Organization of Cooperation and Economic Development) are basing themselves on the IMF’s predictions, which indicate a gradual recovery of the global economy after the second semester of 2009, when world oil production will reach 86.3 million barrels daily."

The same Spanish newspaper notes: "The director of China’s Department of Climate Change wants to make it clear that Beijing will only limit its emissions in exchange for heavy investment and clean technology patents. Its signature is essential for the 187 countries meeting in the Polish city to make progress on the protocol that will replace the 1997 one. Obama is setting back the battle against climate change by 20 years."

Another report from the Notimex agency, datelined December 13, says that "…The colossal Wall Street fraud perpetrated by Bernard L. Madoff, former chair of the Nasdaq stock market, is causing multi-million dollar losses in Spain," according to today’s edition of Expansión, which specializes in economic affairs.

"…This Friday, one of the worst scandals on Wall Street" — the article continues — "was discovered after the arrest of the former chair of the Nasdaq, Bernard L. Madoff, for participating in an investment fund fraud that could total $50 billion."

"…Madoff, former founding chair of the Nasdaq stock market, was arrested Thursday night after his own son went to federal authorities to report that his father was engaging in what he called a ‘giant pyramid selling scheme."

"…Under this scheme, only top investors would obtain dividends from their investments, leaving everyone else with losses that could reach that figure, according to the U.S. Attorney’s Office in New York."

Another report from the Reuters agency on the same date says, "…President-elect Barack Obama’s team is considering a plan to boost the recession-hit U.S. economy that could be far larger than previous estimates… the Wall Street Journal reported on Saturday.

"Obama aides, who were considering a half-trillion dollar package two weeks ago, now consider $600 billion over two years ‘a very low-end estimate,’ the newspaper said.

"The final size of the stimulus was expected to be…$1 trillion over that period, it said, given the deteriorating state of the U.S. economy.

"Officials with Obama’s camp have declined to comment on media reports about the size of the boost his administration might seek to give the economy…" after he is inaugurated as U.S. president on January 20.

The situation looks even worse with news coming in from the wire agencies reporting all kinds of problems, from the bankruptcy of the auto industry derived from the financial crisis to natural disasters, and involving the rising cost of foodstuffs, hunger, war and many other events.

The problem is that there is no longer any inhabitable space on our planet to share out. The last one was Australia, which the United Kingdom seized on January 19, 1788. The environment has been in jeopardy for some time now. Can our species overcome that barrier?



Fidel Castro Ruz

Źródło: Granma International, http://www.granma.cu/INGLES/2008/diciembre/mar16/Reflections-15dic.html




Piątek, 28 listopada 2008 roku


Kuba/Miedwiediew spotkał się z Fidelem Castro

28.11.Hawana (PAP/Reuters,AFP) - Kończąc podróż po Ameryce Łacińskiej, prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, który przybył w czwartek z Wenezueli na Kubę, spotkał się w piątek z 82-letnim kubańskim przywódcą Fidelem Castro

Komentatorzy opisują podróż rosyjskiego prezydenta jako sygnał, że Rosja wzmacnia swoją obecność i więzy gospodarcze w tym regionie, mającym strategiczne znaczenie dla USA.

Miedwiediew określił wizytę na wyspie jako "znakomitą". Prowadził rozmowy z Raulem Castro, od początku tego roku prezydentem Kuby, który objął tę funkcję w związku z chorobą i trwającą od przeszło dwu lat rekonwalescencją starszego brata.

Są to pierwsze odwiedziny szefa państwa rosyjskiego w Hawanie od 8 lat, kiedy był tam z oficjalną wizytą Władimir Putin.

Raul Castro podziękował Miedwiediewowi za pomoc okazaną po niedawnym przejściu trzech potężnych huraganów nad wyspą. Prezydent Rosji zapewnił, że jego kraj jest "gotów zwiększyć swój udział w rozwijaniu gospodarki kubańskiej".

Obaj prezydenci odwiedzili też prawosławną bazylikę, zainaugurowaną niedawno w starym centrum Hawany.

"Rosja powraca do Ameryki Łacińskiej, a zwłaszcza na Kubę" - powiedział po przybyciu do Hawany Miedwiediew.

Szef państwa rosyjskiego uczestniczył w Limie, stolicy Peru, w Forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC).

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,81048,6005089,Kuba_Miedwiediew_spotkal_sie_z_Fidelem_Castro.html





Piątek, 28 listopada 2008 roku


Miedwiediew: Moskwa wraca na Kubę

Rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew powiedział w czwartek po południu, po przylocie do Hawany, że Moskwa "jest z powrotem w Ameryce Łacińskiej, a zwłaszcza na Kubie", u swego dawnego sojusznika. Podsumował w ten sposób podróż po Ameryce Łacińskiej, w trakcie której odwiedził jeszcze Peru, Brazylię i Wenezuelę.

Miedwiediew jest pierwszym od ośmiu lat prezydentem Rosji, który odwiedził Kubę. Wkrótce po przybyciu na wyspę Miedwiediew spotkał się z Raulem Castro, bratem i następcą Fidela.
Podsumowując swoją wyprawę do Ameryki Południowej, którą rozpoczął w ostatni weekend w Peru, od udziału w forum Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) Miedwiediew - cytowany przez agencję Ria Novosti - położył nacisk na "powrót Rosji" do Ameryki Południowej; tłumaczył to jako wzmocnienie "współpracy humanitarnej, ekonomicznej, energetycznej i techniczno - militarnej, (współpracy) która nie jest w żaden sposób skierowana przeciw stronom trzecim" - była to aluzja do USA, które nie patrzą przychylnie na zbliżenie Rosji z Wenezuelą Hugo Chaveza.
W czwartek Miedwiediew i Chavez symbolicznie zainaugurowali razem manewry flot wojennych obu krajów i podpisali porozumienie o współpracy dotyczącej rozwoju energii nuklearnej w Wenezueli.
Zbliżenie Moskwy z Ameryką Łacińską ma miejsce podczas rosnących napięć pomiędzy Rosją a USA w związku z ich amerykańskim projektem dotyczącym instalacji tarczy antyrakietowej w Europie Wschodniej.
Relacje pomiędzy Rosją a Kubą rozluźniły się po upadku Związku Radzieckiego. Sam Fidel Castro sprzeciwił się jednostronnej decyzji Putina o zamknięciu stacji podsłuchów w Lourdes, na przedmieściach Hawany.
Rosja jest dziesiątym co do wielkości obrotów partnerem gospodarczym Kuby; wymiana handlowa w 2007 wyniosła 363 mln dolarów.
Na początku miesiąca Moskwa zaaprobowała 20 mln dolarów kredytu dla Hawany, które Kuba przeznaczy na zakup rosyjskiego wyposażenia dla sektora naftowego i kopalni, oraz środków transportu. Kuba objęta jest od 1962 roku amerykańskim embargiem.
Kilka lat temu Rosja zaakceptowała projekt restrukturyzacji 162 mld dolarów długu, jaki Kuba zaciągnęła w Rosji po 1991 roku.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,75477,6001608,Miedwiediew__Moskwa_wraca_na_Kube.html



Środa, 19 listopada 2008 roku


Chiński prezydent wizytuje Kubę

Chiński prezydent wizytuje Kubę

Chiński prezydent Hu Jintao rozpoczął wczoraj wizytę w Hawanie. Hu, który był na Kubie już w 2004 r., podróżuje po Ameryce Łacińskiej, aby umacniać gospodarcze i polityczne więzy Chin z krajami niechętnymi Zachodowi oraz zawierać kontrakty na zakup surowców energetycznych. Za dwa tygodnie na Kubę wybiera się prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5962382,Chinski_prezydent_wizytuje_Kube.html




Czwartek, 13 listopada 2008 roku


Kuba/ Fidel Castro prezentuje swą najnowszą książkę

13.11.Hawana (PAP/AP) - Fidel Castro, dawny przywódca Kuby, który od lipca 2006 roku niemal nie pojawia się publicznie, zaprezentował w środę swą najnowszą książkę.

Władze podały, iż Fidel spędził nad rękopisem ponad 400 godzin. Książka nosi tytuł "La Paz en Colombia" (Pokój w Kolumbii) i zajmuje się rolą Kuby w uregulowaniu konfliktu kolumbijskiego, trwającego od ponad 40 lat.

W Hawanie odbywało się kilka rund negocjacji pokojowych między rządem w Bogocie a drugą co do wielkości kolumbijską partyzantką - Armią Wyzwolenia Narodowego (ELN). Ostatnia publikacja Castro zawiera dokumenty dotyczące procesu pokojowego w Kolumbii, a także jego wspomnienia z tego kraju.

265-stronnicowa dzieło zostało zaprezentowane podczas uroczystości, na której nie było jego autora.

82-letni Fidel Castro jest autorem wielu książek. W 2006 roku schorowany przywódca przekazał władzę swemu bratu, Raulowi. Stan zdrowia Fidela jest ściśle chronioną tajemnicą państwową. Miejsce, w którym przebywa, pozostaje nieznane.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5915502,Kuba__Fidel_Castro_prezentuje_swa_najnowsza_ksiazke.html




Piątek, 31 październik 2008 roku


The good-guy role, at whose expense? - Reflections of Fidel - (Translated by ESTI)- Havana, September 17, 2008

The good-guy role, at whose expense?

WHEN the U.S. government hypocritically offered $100,000 as aid in the face of the disaster brought about by Hurricane Gustav, subject to an on-site inspection to confirm the damage, the response was that Cuba is unable to accept any donations from the country that is blockading us; that the damage had already been calculated and that what we were calling for was that it not prevent the export of essential materials and credits associated with commercial operations.

Certain people in the North starting screaming their heads off that Cuba’s rejection was inconceivable.

A few days later, when Ike lashed the country from Punto de Maisí to Cabo de San Antonio, the neighbors of the North were a bit more subtle. They sweetened their language. They talked of aircraft ready to leave with materials worth $5 million; that it wouldn’t be necessary to assess because they had already done so by their own means, which cannot be any other than spying on our country. This time they would put the Revolution in a predicament, so they believed; if they [the Cubans] dared to reject the offer, they would find themselves in problems with the population. Perhaps they thought that nobody had seen the images broadcast by U.S. television of the UN occupation forces in Haiti dispatching food to a hungry population who fought for it across barbed wire fencing, with the result of even children being injured.

Hunger in that country is the fruit of the historic and ruthless plunder of nations. Right there, in Les Gonaďves, our doctors were risking their lives helping the population of that city as they are doing in almost 100 percent of that nation’s municipalities. That cooperation continues there, as in dozens of nations of the world, despite hurricanes. The categorical response to the new and astute Note was: "our country cannot accept a donation from the government that is blockading us, although it is disposed to buy indispensable materials that U.S. companies place on the export market, and requests authorization for supplies of the same, as well as the credits that are normal in all commercial operations.

"If the government of the United States does not wish to do this on a permanent basis, the government of Cuba requests that it authorize this for the next six months, particularly taking into account the damage occasioned by hurricanes Gustav and Ike, and that the most dangerous months of the cyclone season are yet to come."

It was not made arrogantly, because that is not Cuba’s style. It can be appreciated in the Note that the idea was modestly expressed of how the prohibition being suspended for a limited time period would be sufficient for us.

Carlos Gutiérrez, the U.S. secretary of commerce, discounted any temporary lifting of the blockade on Friday the 12th.

It is obvious that the government of that powerful country cannot understand that the dignity of a people has no price. The wave of solidarity with Cuba, ranging from large to small countries with resources and even without resources, would disappear on the day that Cuba ceases to be honourable. Those in our country who are upset about that are totally mistaken. If it was $1 billion instead of $ 5 million, they would meet the same response. There is no way to pay for the harm to thousands of lives and the suffering, or the more than $200 billion that the blockade and Yankee aggressions have cost.

The partial official report explains to the people that, in less than 10 days, the country was affected by damages assessed at more than $5 billion. But it was also explained that those figures were based on historical and conventional prices that have nothing to do with reality. The very clear explanation that, "calculations on the loss of housing stock are based on historical and conventional prices, not the real value in international prices," should never be forgotten. Suffice it to note that in order to have an endurable housing stock that can resist the strongest winds, one element is required, which is in very short supply: a workforce. This is needed both for temporary repairs and for lasting construction. That workforce has to be divided among all the other centers of production and services, some of which were significantly damaged, hence the real value of homes in the world and recouping the corresponding investment is many times greater."

The blow from Nature was severe, but it is also heartening to know that there will be no truce or respite in our battle.

The economic crisis that is hitting the United States and, as a consequence, the rest of the nations of the world, has no definitive response; but here, yes, there are responses to natural disasters and to any attempts to put a price on our dignity.

Fidel Castro



Źródło: Granma International, http://www.granma.cu/ingles/2008/septiembre/mier17/Reflections-17sept.html



Czwartek, 30 października 2008 roku


Rosja wznawia współpracę wojskową z Kubą

Po niemal 20 latach od rozpadu ZSRR Kreml znowu ma interesy militarne na komunistycznej Kubie. Wskazuje na to seria wizyt dygnitarzy rosyjskich w Hawanie

Od lat 60. do swego rozpadu w 1991 r. Związek Sowiecki był głównym sojusznikiem komunistycznego dyktatora Fidela Castro oraz podtrzymywał niewydolną kubańską gospodarkę wieloma miliardami dolarów rocznych dotacji. W czasach zimnej wojny dla komunistycznego imperium Kuba była antyamerykańskim przyczółkiem na zachodniej półkuli. W 1962 roku po umieszczeniu na Kubie sowieckich rakiet nuklearnych omal nie wybuchła III wojna światowa.

W czasach pierestrojki Michaiła Gorbaczowa, a ostatecznie po rozpadzie ZSRR dotacje dla Kuby ustały, wyjechali stamtąd radzieccy oficerowie i eksperci wojskowi, sojusz pękł, i Kuba na wiele lat pogrążyła się w izolacji i gospodarczym marazmie. W 2001 r. prezydent Władimir Putin bez uprzedzenia Kubańczyków zamknął stację elektronicznego nasłuchu w Lourdes.

Teraz wszystko się zmienia. Dla coraz bardziej skłóconej z USA Rosji ulubionymi partnerami na zachodniej półkuli są znowu antyamerykańskie reżimy na Kubie i w Wenezueli.

Defiladę rosyjskich dygnitarzy przez Hawanę rozpoczął w lipcu wicepremier Igor Seczin, prawa ręka premiera Putina, oraz szef rady bezpieczeństwa narodowego Nikołaj Patruszew. Obaj pojechali wówczas także do Wenezueli, gdzie rozważali kolejne wielkie kontrakty gazowo-naftowe oraz zbrojeniowe z populistycznym i najbardziej antyamerykańskim prezydentem na kontynencie Hugo Chavezem.

W tym tygodniu na Kubę przyjeżdżają kolejno ministrowie komunikacji, transportu oraz generał Aleksander Masłow z dowództwa obrony przeciwlotniczej.

Właśnie ta ostatnia wizyta stanowi największą nowość. Rzecznik rosyjskiej armii lądowej Igor Konaszenkow oświadczył, że Rosja rozważa wznowienie szkoleń kubańskich wojskowych w rosyjskich akademiach i poligonach, zapozna Kubańczyków z systemem obrony przeciwlotniczej Igła oraz różnych typów radarów i chce nawiązać współpracę w dziedzinie "walki radioelektronicznej".

Konaszenkow zapowiedział też wzmożoną współpracę w sferze remontów sprzętu wojskowego i dostaw części zamiennych. Armia kubańska ma broń i sprzęt przede wszystkim produkcji radzieckiej, do których części produkuje głównie przemysł rosyjski. Wicepremier Seczin wybiera się do Hawany znowu w listopadzie, kiedy to na Morzu Karaibskim rosyjska marynarka wojenna przeprowadzi z wenezuelską wspólne manewry morskie.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5862647, Rosja_wznawia_wspolprace_wojskowa_z_Kuba.html



Sobota, 04 października 2008 roku


Kubańczykom głód patrzy w oczy

W Hawanie brakuje żywności. Nawet chłopskie targowiska zieją pustką, nie mówiąc o państwowych sklepach na kartki

Do pomocy ofiarom huraganów, które zniszczyły ponad 30 proc. upraw i zasiewów oraz domy ćwierć miliona ludzi, bracia Castro oddelegowali wiceprezydenta Jose Ramon Machado Venturę. Kilka dni temu zapowiedział on drakońskie środki przeciw "spekulantom, chomikom i wszystkim, którzy usiłują wykorzystać klęskę żywiołową i sprzedają produkty skradzione lub kupione wcześniej w nieproporcjonalnych ilościach. Musimy zrobić wszystko, by nie mieli życia!".

Oficjalna gazeta "Granma" ostrzegła, że surowo będą karani wszyscy, którzy łamią prawo pod pretekstem zaspokojenia potrzeby indywidualnej i przedkładają ją ponad interesy zbiorowości. Szczególnie ostro będą karani ci, którzy "zachęcają innych do pomocy w swoim niecnym procederze", oraz wszelkie objawy "przywilejów, korupcji czy kradzieży, zwłaszcza jeśli dotyczą pomocy dla ofiar żywiołu".

Huragany wymiotły bowiem nie tylko wszystko ze sklepów sprzedających na kartki, ale spowodowały wzrost cen żywności na wolnym rynku. Niekiedy o 300 proc. Reżim ustanowił ceny maksymalne na 16 podstawowych produktów, limity, ile wolno ich kupić na osobę, ograniczył dostęp chłopskiego transportu do miejskich targów i nałożył srogie kary dla tych, którzy się nie podporządkują.

Skutek był natychmiastowy. Z targowisk znikły pomidory, cebula, fasola, ryż, czosnek, banany itd. Wcześniej wolne ceny były wysokie, ale żywność była. Teraz nie ma już niemal niczego do jedzenia.

Na targowisku Playa w Hawanie działają trzy z 30 straganów. - Jak tak dalej będzie i my się zamkniemy w ciągu kilku dni - mówi jeden z handlarzy.

- Widać, co się dzieje. Więcej tu kontrolerów i inspektorów niż klientów i produktów - mówi sprzedawca z hawańskiej dzielnicy Vedado, gdzie działa tylko 15 z 70 straganów. - Po oficjalnych cenach nie opłaca się nic wozić i sprzedawać. Tym bardziej że trzy tygodnie temu rząd podniósł cenę benzyny o 80 proc.

Raul Castro zapowiedział sześć ciężkich miesięcy dla obywateli i obiecał rozwiązanie problemów. Kuba sprowadza 85 proc. podstawowej żywności. Teraz nie ma na to dość pieniędzy i polega na pomocy humanitarnej, która przybywa z wielu krajów regionu, a także z Hiszpanii. Meksykański magnat medialny i miliarder Carlos Slim, jeden z najbogatszych ludzi na świecie, właśnie wysłał na wyspę 51 ton żywności.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5766140,Kubanczykom_glod_patrzy_w_oczy.html



Piątek, 19 września 2008 roku


Huragany zmusiły kubański reżim do rozdawania ziemi - Maciej Stasiński

Od środy pod urzędami na Kubie ustawiają się kolejki kandydatów na rolników. Oddając im państwową ziemię, komunistyczna dyktatura chce uchronić przed głodem zniszczony przez cyklony kraj

Przed biurami ministerstwa rolnictwa w Hawanie i innych miastach zaczęli gromadzić się ludzie, kiedy tylko na początku tygodnia rząd ogłosił, że niezwłocznie zacznie przyjmować wnioski o przydział ziemi. Są wśród nich ci, którzy już wcześniej uprawiali małe poletka i parcele nieznacjonalizowane po rewolucji w 1959 r., ale i tacy, którzy w życiu nie mieli do czynienia z rolnictwem. Wszystkich gna pod urzędy bieda i widmo głodu, które krąży nad wyspą.

- Nie mam doświadczenia, ale chyba mi powiedzą, co i gdzie mam siać - mówi dziennikarzowi AP Yanisey Rodriguez, antropolog. - To najlepsze co rząd mógł zrobić - podkreśla Juan Corales, 60-letni emerytowany milicjant. Już wcześniej uprawiał małą działkę, teraz chce też hodować świnie, kozy i kury. - Jest kupa ziemi i mnóstwo ludzi chętnych do roboty. A dotąd przez całą tę biurokrację nie można było tego robić.

- To szansa dla każdego, dla państwa też - twierdzi Rogelio Andino, drobny rolnik, który chce znacznie powiększyć pole i uprawy. - Bez tego nie staniemy na nogi - dodaje Normelvis Miranda, która dotąd uprawiała ogródkową grządkę.

Plan reformy umierającego rolnictwa reżim Raula Castro zapowiedział w lutym, a uchwalił w lipcu. Ale nic się w tej sprawie nie działo, dopóki kolejne trzy huragany nie spustoszyły wyspy jak jeszcze nigdy wcześniej. Na przełomie sierpnia i września cyklony zniszczyły setki tysięcy domów, pola, zbiory, magazyny, fermy i hodowle, plantacje trzciny cukrowej i tytoniu. Sklepy, w których jedzenie jest na kartki, świecą pustkami. Nie ma ryżu, fasoli, bananów, mąki, chleba - niczego. Na wolnym rynku też brakuje żywności.

Straty władze szacują na ok. 5 mld dol., ale być może są nawet dwukrotnie wyższe i sięgnąć rocznych wpływów Kuby z eksportu. Dlatego reżim po raz pierwszy od rewolucji poddał się i oświadczył, że sam sobie nie poradzi i poprosił świat o pomoc humanitarną. To jednak nie wystarczy. - Teraz chodzi tylko o to, żeby produkować. Nieważne kto ma to robić - wyjaśnia Gilberto Zayas, delegat ministerstwa rolnictwa przyjmujący wnioski o przydział ziemi w jednej z dzielnic Hawany.

Każdy obywatel może ubiegać się o przydział do 13 hektarów państwowej ziemi. Jeśli już coś uprawia, może to być nawet 40 hektarów. Państwo ma mu zapewnić podstawowe nasiona, narzędzia i nawozy. I zapewne zechce być głównym odbiorcą płodów rolnych, chociaż nowe prawo przewiduje, że rolnik będzie mógł sprzedać to, co wyprodukuje na wolnym rynku.

Prywatny rolnik dostanie ziemię w użytkowanie na dziesięć lat z możliwością przedłużenia na następnych dziesięć. Spółdzielnie rolne będą mogły dzierżawić ziemię nawet przez 25 lat.

Na Kubie 55 proc. ziemi rolnej leży odłogiem, w ostatnich dziesięciu latach ubyła jedna trzecia powierzchni ziem wykorzystywanych rolniczo. Kuba sprowadza z zagranicy 85 proc. całej żywności. Kosztowało ją to w ubiegłym roku 1,6 mld dol. W tym roku wskutek zwyżki cen na świecie oraz kataklizmu Kuba kupi zagranicą żywność za co najmniej 2 mld dol.

Największym pojedynczym jej dostawcą jest zaprzysięgły wróg ideologiczny braci Castro - USA, które sprzedają Kubie jedną czwartą całej importowanej żywności za blisko 600 mln dol. rocznie.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,75477,5709401,Huragany_zmusily_kubanski_rezim_do_rozdawania_ziemi.html



Piątek, 12 września 2008 roku


Katastrofa na Kubie - Maciej Stasiński

Trzy niedawne huragany wyrządziły gigantyczne spustoszenia na wyspie, w gruzach legło co najmniej 400 tys. domów. A dyktatorzy Raul i Fidel Castro zapadli się pod ziemię

Reżim żadnych danych o stratach nie podaje. Ale do dziennikarzy w Hawanie i na Florydzie docierają liczne świadectwa mówiące o prawdziwej hekatombie.

- Kraj wygląda jak po bombardowaniu! Jak na filmie. Ryczałam z rozpaczy - opowiadała dziennikarzom przez telefon Marlene Curz, mieszkanka miasteczka Caletone w prowincji Holguin. - Stoi może dziesięć domów. Zniknęło kilkaset. W ostatnich tygodniach cyklony "Fay", "Gustav" i "Ike" przetoczyły się nad wyspą ze wschodu na zachód, niszcząc porty, miasta, wioski, uprawy, sieć elektryczną. Najciężej dotknięte są wschodnia prowincja Holguin i zachodnia Pinar del Rio - zagłębie przedniego tytoniu i fabryk cygar.

Działacze emigracyjni na Florydzie, eksperci Międzynarodowego Czerwonego Krzyża oraz dziennikarze mówią, że takiej katastrofy naturalnej Kuba jeszcze nie przeżyła za ich życia.

Znikomą w porównaniu z innymi wyspami karaibskimi liczbę pięciu ofiar śmiertelnych (na Haiti zginęło kilkaset osób) łatwo wytłumaczyć militarną organizacją społeczeństwa kubańskiego, przywykłego do karnego poddawania się rozkazom ewakuacji.

Dyktatura nie była jednak w stanie zapobiec dewastacji nędznych wiejskich siedzib i nieremontowanych od dziesięcioleci domów w miastach. Zrujnowana gospodarka komunistyczna nie będzie też w stanie przez lata odbudować zniszczeń. Czerwony Krzyż zakłada, że straty sięgają 4 mld dol.

Z braku państwowej pomocy ludzie zdani są na bliskich z zagranicy. Departament Skarbu USA zniósł ograniczenia w pomocy rodzinnej wysyłanej na wyspę przez emigrantów kubańskich. Największa organizacja emigrancka na Florydzie CANF, która już organizuje zbiórkę darów i pieniędzy, gotowa jest natychmiast wysłać tam ćwierć miliona dolarów na odbudowę.

A jest co odbudowywać. Po odwołaniu ewakuacji wielu ludzi wróciło do siedzib, które zniknęły - na całej wyspie co najmniej 400 tys. domów legło w gruzach. Inni wciąż przebywają w schronach lub kościołach. - Całe miejscowości zmiotło z powierzchni - opowiadał niezależny dziennikarz z Holguin Yosvani Anzardo.

Brakuje wszystkiego: prądu, żywności i lekarstw, nie działają telefony. Eksperci międzynarodowi mówią o groźbie epidemii, a także o możliwości masowej ucieczki z wyspy tysięcy ludzi pozbawionych środków do życia.

Nominalny władca Raul Castro oraz jego schorowany brat i faktyczny dyktator Fidel Castro nie pojawili się publicznie ani razu, ale zdążyli odmówić rytualnie przyjęcia pomocy humanitarnej od rządu USA.

Raul Castro nie pojechał też na tereny spustoszone przez cyklony ani nawet nie wystąpił w telewizji. W przeszłości jego brat Fidel zawsze odwiedzał zniszczone tereny, przepytywał lokalne władze, jak sobie radzą, obiecywał pomoc i demonstrował, jak bardzo zajmuje go los rodaków.

Wczoraj reżim kubański znowu okazał niezłomność. Odrzucił ofertę USA przysłania misji ekspertów w celu oszacowania strat.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5685982,Katastrofa_na_Kubie.html



Piątek, 29 sierpnia 2008 roku




Kuba: 400-lecie sanktuarium El Cobre okazją do nowej ewangelizacji

Msza św., którą w sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia w El Cobre na Kubie koncelebrować będą 30 sierpnia wszyscy tamtejsi biskupi, rozpoczną się przygotowania do obchodów 400-lecia tego miejsca. Sam jubileusz przypada w 2012 r. i - jak podkreślają biskupi - stanowi on wielką szansę dla Kuby i tamtejszego Kościoła katolickiego.

W przygotowaniach pomaga katolikom na wyspie międzynarodowe dzieło pomocy z siedzibą w Niemczech ,,Kirche in Not" (Kościół w Potrzebie - KiN). Zarówno sama rocznica, jak i trzyletni czas przygotowań do niej mogą stanowić ,,zachętę dla mieszkańców Kuby, aby na nowo zwrócili się ku Kościołowi katolickiemu" - powiedział pełnomocnik KiN ds. Kuby, Javier Legorreta. Poinformował, że w okresie do głównych uroczystości jubileuszowych, a więc do 8 września 2012 r. planowana jest wielka misja ewangelizacyjna na terenie całego kraju.

Tak jak przed wizytą na Kubie Jana Pawła II w styczniu 1998, uczestniczący w misji wierni będą chodzili od domu do domu, rozdając obrazki Pani z El Cobre i zachęcając do rozmów na temat roli Maryi w dziejach zbawienia i Kuby. Planowany jest także Krajowy Kongres Mariologiczny.

Według KiN katolicy kubańscy pragną, by głównym punktem obchodów jubileuszowych w 2012 r. mogła być wizyta papieża na wyspie, rządzonej od niemal 50 lat przez braci Castro. Święto Pani z El Cobre obchodzone jest w całym kraju 8 września. Tradycyjnie już poprzedza je nowenna modlitewna. 30 sierpnia o godz. 12.00 rozlegną się dzwony wszystkich kościołów katolickich na Kubie. Do udziału w uroczystościach zaproszono nie tylko katolików, gdyż słynący łaskami wizerunek z El Cobre czczą także chrześcijanie innych wyznań.

Kościół katolicki na Kubie, który bardzo rzadko może występować publicznie, teraz będzie miał okazję, by w ramach przygotowań do jubileuszu przez swoje orędzie ,,do Jezusa przez Maryję, która jednoczy w miłości"zbliżyć wielu oddalonych od siebie Kubańczyków. W przesłaniu na rozpoczęcie przygotowań biskupi podkreślają jedność całego narodu, włączając w to zwłaszcza emigrantów żyjących na amerykańskiej Florydzie. Według episkopatu, wszelkie różnice społeczne, kulturowe, polityczne, ekonomiczne, ideologiczne i etniczne giną przed obliczem Dziewicy z El Cobre, Maryja jest bowiem Matką wszystkich Kubańczyków, ,,pochodnią nadziei i obietnicą lepszej przyszłości".

Może być Ona także przykładem wierności i gotowości służenia wszystkim ludziom, napisali biskupi. Ich zdaniem, spojrzenie na Madonnę z El Cobre zachęca Kubańczyków do braterstwa, sprawiedliwości, solidarności i pojednania, również w trudnej sytuacji, w jakiej muszą żyć przez lata.

Według legendy, dwaj Indianie Rodrigo i Juan de Hoyos oraz czarny niewolnik Juan Moreno, którzy poszukiwali soli w zatoce Nipe, ujrzeli w 1612 w czasie burzy płynącą na desce figurkę Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus, trzymającym w dłoniach kulę ziemską. Jak wyznał w 1687 r. 85-letni wówczas Juan Moreno, na desce był napis: ,,Yo soy la Virgen de la Caridad" (jestem Dziewicą Miłosierdzia).

Początkowo figurka czczona była na ołtarzu w drewnianym szałasie, później wierni przenieśli łaskami słynący wizerunek do El Cobre, gdzie już w 1648 r. zbudowano kościół pielgrzymkowy.

Oddawanie czci Maryi z El Cobre szybko rozpowszechniało się w różnych warstwach społecznych na wyspie. Dlatego też oficjalny dekret króla Hiszpanii, znoszący niewolnictwo na Kubie, ogłoszono w 1880 na placu przed kościołem pielgrzymkowym w El Cobre. Jako Matka uciśnionych "Virgen de la Caridad" stała się patronką nie tylko niewolników, ale także Kubańczyków walczących z Hiszpanią o wolność swego kraju.

Carlos Manuel de Céspedes, nazywany przez Kubańczyków ,,ojcem ojczyzny", zaprojektował flagę Kuby z błękitnego materiału, na którym umieścił wizerunek ołtarza Matki Bożej. Nabożeństwo dziękczynne w El Cobre 8 września 1898 r. było pierwszym oficjalnym aktem niepodległej Republiki Kuby. W 1915 r. ponad dwa tysiące weteranów, wspartych przez konserwatystów, liberałów i socjalistów, poprosiło Benedykta XV, aby ogłosił "Dziewicę Miłosierną z El Cobre" patronką Kuby. W odpowiedzi papież uczynił to 10 maja 1916 r.

Podczas wizyty na wyspie 24 stycznia 1998 Jan Paweł II ukoronował figurkę koronami papieskimi, ogłaszając ją jednocześnie Matką Pojednania Kuby. Jest ona do dziś nie tylko patronką, ale także symbolem tożsamości kubańskiej. Gdy w latach pięćdziesiątych Ernest Hemingway chciał podarować narodowi kubańskiemu swój medal z nagrody Nobla, nie znalazł na to godniejszego miejsca niż sanktuarium w El Cobre. Do dziś medal ten znajduje się tam wśród licznych wotów dziękczynnych. Kult swej Patronki szerzą też Kubańczycy rozsiani po całym świecie.

Źródło: KAI, Gazeta Wyborcza, http://serwisy.gazeta.pl/kosciol/1,64835,5642820,Kuba 400 lecie sanktuarium El Cobre okazja do nowej.html



Poniedziałek, 04 sierpnia 2008 roku


Putin: Trzeba odbudowywać pozycje na Kubie

Premier Rosji Władimir Putin powiedział w poniedziałek, że należy "odbudowywać pozycje" na Kubie.

Putin powiedział to na posiedzeniu rządu, na którym wicepremier Igor Sieczin relacjonował swą niedawną wizytę na Kubie, gdzie, jak powiedział, ustalono "priorytetowe kierunki współpracy".

Kreml jest zirytowany amerykańskimi planami rozmieszczenia w Europie Wschodniej systemu obrony przeciwrakietowej - przypomina Reuters. Agencja przywołuje doniesienia rosyjskich mediów, które sugerowały, że w odpowiedzi Rosja może wykorzystać Kubę jako bazę do lądowania w celu uzupełnienia paliwa dla swych bombowców strategicznych.

Doniesienia te zdementowało rosyjskie ministerstwo obrony, podkreślając, że Rosja nie zamierza tworzyć baz wojskowych za granicą. Amerykański generał Norton Schwartz, desygnowany na szefa sztabu sił powietrznych USA, ostrzegł Rosję, że stacjonowanie na Kubie jej bombowców strategicznych oznaczałoby dla Waszyngtonu "przekroczenie czerwonej linii".

Wicepremier Igor Sieczin oraz były szef FSB, a obecnie sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Petruszew przebywali w minionym tygodniu w Hawanie z wizytą. W rozmowie z kubańskim przywódcą Raulem Castro ustalili, że obie strony będą dążyły do zacieśnienia osłabionych po rozpadzie Związku Radzieckiego wzajemnych stosunków.


Źródło: PAP, cheko, Gazeta Wyborcza, http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5554030,Putin Trzeba odbudowywac pozycje na Kubie.html



Wtorek, 8 lipca 2008 roku


The Elephant and The Ant - REFLECTIONS OF FIDEL - Havana. June 19, 2008

The Elephant and The Ant

IT would seem there's no topic worthy of addressing that would not bore our patient readers, after the “Round Table” program of June 12, which dealt with the new edition of a book published in Bolivia 15 years ago, featuring now a prologue I wrote. During this program, an introduction was also read written at a later date by Evo Morales and a message from the prestigious Argentinean writer Stella Calloni, to be included in an upcoming edition. I had carefully chosen the information I used for that prologue.

A powerful internationalist spirit, which had its roots in the broad contingent of Cuban combatants who participated in the anti-fascist struggle of the Spanish people and made the best traditions of the world worker's movement its own, had developed in Cuba in the first years of the Revolution.

We are not in the habit of publicizing our cooperative efforts with other peoples, but it is at times impossible to prevent the press from mentioning it. Our cooperative efforts stem from profound feelings that have nothing to do with a desire for publicity.

Some ask themselves how it is possible for a small country with scarce resources to carry out tasks of such magnitude in fields as decisive as education and health, without which contemporary society is unthinkable.

Humanity developed the goods and services essential to its existence since establishing its first society, and the latter has in turn developed from the most elementary to the most sophisticated of forms over many thousands of years.

The exploitation of man by man was inseparable from this development, as we all know or ought to know.

The different ways in which this reality has been perceived have always depended on the place each of us occupies within society. For long, exploitation was seen as something natural and the immense majority was never aware of the above relation.

At the very height of capitalist development in England, which was a world leader, next to the United States and other countries in Europe, in a world that was already dominated by colonialism and expansionism, a great thinker and history and economics scholar, Karl Marx, on the basis of the ideas of the most prestigious German philosophers and economists of the time –including Hegel, Adam Smith and David Ricardo, with whom he disagreed– elaborated, wrote and published his ideas on capitalism’s relations of production and exchange in 1859 in a work titled Contribution to the Critique of Political Economy. In 1867, he continued to spread his ideas with the publication of the first volume of his most important work, a work that made him famous: Capital. Most of the long book, on the basis of Marx’s notes and comments, was edited by Engels,who shared Marx’s ideas and, like a prophet, spread his work after Marx’s death in 1883.

What Marx published constitutes the most serious analysis ever to be written about class society and the exploitation of man by man. Marxism had thus been born, as the foundation of revolutionary parties and movements that proclaimed socialism as their objective, including nearly all social-democratic parties that, when World War I broke out, betrayed the slogan proclaimed by Marx and Engels in The Communist Manifesto, first published in 1848: "Workers of the world, unite!”

One of the truths that this great thinker expressed in simple terms was that: “In social production during their lives, men establish certain necessary relations independent of their wills, relations of production which correspond to a given phase of development of their material productive forces. It is not man’s consciousness which determines its being, but on the contrary, it is its social being which determines its consciousness. On reaching a given phase of development, society's material productive forces come into contradiction with existing production relations...From forms of development of the productive forces, these relations become obstacles to the latter and an era of social revolution thus begins...No social formation disappears before its productive forces are fully developed and no new and more advanced production relations emerge before the material conditions for their existence have matured within the old society.”

I could not find better words to more clearly and precisely express these concepts elaborated by Marx, concepts whose essence, with a basic explanation from a teacher, even one of the young Cubans who joined the Union of Young Communists this past Saturday June 14th could understand.

To describe the concrete development of the class struggle, Marx wrote The Class Struggles in France, 1848 to 1850 and The Eighteenth Brumaire of Louis Bonaparte, two excellent historical analyses that delight any reader. He was a true genius.

Lenin, a profound continuator of dialectical thought and Marx’s research, wrote two key works: State and Revolution and Imperialism: the Highest Stage of Capitalism. Marx’s ideas, put into practice by Lenin through the October Revolution, were also developed by Mao Zedong and other Third World revolutionary leaders. Without them, the Cuban Revolution would not have taken place in the United States’ backyard.

Had Marxist thought simply limited itself to the idea that “no social formation disappears before its productive forces are fully developed,” the capitalist theoretician Francis Fukuyama would have been right in proclaiming that the collapse of the Soviet Union marked the end of history and ideologies and that all resistance to the capitalist system of production should cease.

When the founder of scientific socialism published his ideas, society’s productive forces were far from fully developed. Technology had not yet yielded deadly weapons of mass destruction capable of exterminating the human species; the aerospatial domain did not yet exist, nor did the unlimited squandering of hydrocarbons and non-renewable fossil fuels; climate change had not yet been detected in a natural world whose potential seemed infinite to humanity, nor had the world food crisis, to be borne by innumerable combustion engines and a population six times larger than that which inhabited the planet on the year Marx was born (then of one billion), made itself known yet.

Cuba's socialist experience takes place at a time when imperial domination has expanded across the globe.

When I speak of consciousness I am not referring to a will capable of changing reality but, on the contrary, to knowledge of objective reality which can determine the path to follow.

Tens of million of people died in the war sparked in the mid-20th century by fascism, an ideology which was new at the time, born in the anti-Marxist bosom of the developed capitalist world Lenin had foretold.

In Cuba, as in other Third World countries, the struggle for national liberation, under the leadership of the middle classes and petite bourgeoisie, and the struggle for socialism that the most advanced sectors of the working class and farmers had been waging over the years, combined and strengthened one another. Ideological and class contradictions also flourished. Objective and subjective factors varied considerably from one process to another.

The United Nations and other international organizations, where many saw the beginning of a new, international consciousness, emerged from the last world war. Those hopes were betrayed.

Fascism, whose instrument Hitler called the National Socialist Party, was re-born, more powerful and threatening than ever.

The empire deploys and keeps aircraft carriers in all of the world's seas, ever ready for military intervention. What does it decide to do in order to compete with Cuba in our hemisphere? To deploy an enormous ship turned into a floating hospital that works ten days in each country. It can assist a number of people daily but it cannot solve a country’s problems. It does not compensate for the brain drain, and it cannot train the specialists who are needed so that real medical services may be offered on any day of the week and year. All of the world's aircraft carriers, which today are instruments of military intervention deployed across the world's oceans, working as hospitals, could not offer those services to the millions of people treated by Cuban doctors in remote corners of the planet, where women go into labor, children are born and there are sick people in urgent need of attention.

Our country has demonstrated that it can stand up to all pressures and help other peoples.

I was thinking about our cooperative efforts, not only in Bolivia, but in Haiti, the Caribbean, several countries in Central America, South America, Africa and even distant Oceania, 20 thousand kilometers away. I also recalled the missions undertaken by the Henry Reeve Brigade, which responded to serious emergencies, traveling in our planes, transporting personnel and other resources.

We are not far from reaching the figure of one million people annually operated on for sight problems, free of charge. Can the United States really compete with Cuba?

We will make use of computers, not to create weapons of mass destruction and exterminate people but to convey knowledge to other peoples. From the economic point of view, the development of the intelligence and conscience of our fellow citizens, made possible by the Revolution, allow us not only to aid those in most need at no cost to us, but also to export specialized services, including healthcare services, to countries that have more resources than our own. In this field, the United States will never be able to compete with Cuba.

Our small country shall continue to hold its ground.

In one phrase: The ant has proved mightier than the elephant!

Fidel Castro Ruz

June 18, 2008

Źródło: Granma International, http://www.granma.cu/INGLES/2008/junio/juev19/reflexiones.html



Poniedziałek, 07 lipca 2008 roku


Castro wzywa FARC do uwolnienia wszystkich zakładników - mm, PAP

Były prezydent Kuby Fidel Castro wezwał w niedzielę lewackich partyzantów z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) do uwolnienia wszystkich zakładników.

Wypowiedź kubańskiego przywódcy ukazała się kilka dni po uwolnieniu z rąk FARC kolumbijskiej polityk Ingrid Betancourt oraz 14 innych zakładników.

Castro potępił "okrutne metody porwań oraz przetrzymywanie zakładników w dżungli". Nie skrytykował jednak samego FARC i dodał, że partyzanci nie powinni składać broni.

Jeśli mogę zasugerować coś partyzantom z FARC, to tylko tyle, że powinni zadeklarować bezwarunkowe uwolnienie wszystkich zakładników i więźniów będących w ich niewoli - powiedział Castro.

Partyzanci mogą uznać, że rada tak wytrawnego stratega, jakim jest Fidel Castro, nie może zostać zignorowana, jeśli chcą zapewnić przetrwanie swojej organizacji - powiedział Warren Bull z BBC.

Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii prowadzą rebelię już od ponad czterech dekad. Początkowo organizacja walczyła w imię marksistowskich ideałów, jednak szybko jej głównym zajęciem stał się handel narkotykami. FARC, uważana przez USA i UE za organizację terrorystyczną, przetrzymuje kilkuset zakładników, zarówno dla okupu, jak i na wymianę za uwięzionych rebeliantów.

Źródło: www.gazeta.pl, http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5431612,Castro_wzywa_FARC_do_uwolnienia_wszystkich_zakladnikow.html



Poniedziałek, 07 lipca 2008 roku


Two hungry wolves and a Little Red Riding Hood - Reflections of Fidel - Havana. May 18, 2008

Two hungry wolves and a Little Red Riding Hood

ONE basic idea has been occupying my mind since my old days as a utopian socialist. It came from nowhere, with the simple notions of good and evil inculcated in everybody by the society in which they are born, full of instincts and lacking in values that parents, particularly mothers, begin to sow in any society or epoch.

As I did not have a political mentor, hazard and chance were inseparable components of my life. I acquired an ideology on my own account from the moment when I had a real opportunity to observe and meditate upon the years I lived as a child, an adolescent and a young student. For me education became the instrument par excellence for change in the period in which it has befallen me to live and on which the very survival of our fragile species might depend.

After many years of experience, what I think today on the delicate issue is totally coherent with this idea. I do not need to apologize – as certain people prefer to do – for stating the truth, although it might be hard.

More than 2,000 years ago, Demosthenes, a famous Greek orator, ardently defended in public squares a society in which 85% of the people were slaves or citizens lacking in equality and rights, as a natural state of affairs. Philosophers shared that point of view. The word democracy emerged there. They could not have been asked for more in their time. Today, with a vast wealth of knowledge, the productive forces have multiplied innumerable times and messages via the mass media are drawn up for millions of people; the overwhelming majority, fed up with traditional politics, do not want to hear anything about that. Public figures lack confidence at a time when it is most needed by the peoples given the risks that threaten us.

When the Soviet Union collapsed, Francis Fukuyama, a U.S. citizen of Japanese origin, born and educated in the United States and with a university degree in that same country, wrote his book The End of History and the Last Man, which many people must know as it was highly promoted by the leaders of the empire. He had become a hawk of neoconservatism and a promoter of the one way of thinking

According to him, only one class would remain, the U.S. middle class; the rest of us, I think, would be condemned to live as beggars. Fukuyama was a definite supporter of the war on Iraq, like Vice president Cheney and his select group. For him, history ends in what Marx saw as "the end of prehistory."

In the opening ceremony of the Latin American and Caribbean-European Union Summit in Peru on May 15, English, German and other languages were spoken without essential parts of the speeches being translated by the television channels into Spanish or Portuguese, as if in Mexico, Brazil, Peru, Ecuador or other nations, Indians, Blacks, mixed-race persons and whites – more than 550 million people, in their vast majority poor – spoke English, German or another foreign language.

However, these days the grand Lima meeting and its final declaration is being spoken of with praise. There, among other things, it was understood that the weapons acquired by a country threatened with genocide by the empire, as Cuba has been for many years and Venezuela is today, are not to be ethically differentiated from those that deploy repressive forces to repress the people and defend the interests of the oligarchy, allied with that same empire. One cannot convert nations into just one more item of merchandise or compromise the present and future of the new generations.

The Fourth Fleet was not mentioned, of course, in the televised speeches of that meeting, as an interventionist and threatening force. One of the Latin American countries represented there has just practiced combined maneuvers with U.S. Nimitz-type aircraft carriers, endowed with all kinds of weapons of mass destruction.

A few years ago the repressive forces in that country disappeared, tortured and murdered tens of thousands of people. The sons and daughters of the victims were expropriated by the defenders of the properties of the wealthy. Their principal military leaders cooperated with the empire in its dirty wars. They trusted in that alliance. Why fall into the same trap again? Although it is easy to infer which is the country referred to, I do not want to mention it in order not to hurt a sister nation.

The Europe that raised its voice in song is the same that supported the war on Serbia, the U.S. conquest of Iraq’s oil, the religious conflicts in the Near and Middle East, the secret prisons and landings, and the conspiracies of horrendous torture and assassination hatched by Bush.

That Europe shares with the United States extraterritorial legislation which, in violation of the sovereignty of their own territories, is increasing the blockade against Cuba by blocking the supply of technologies, components and even medicines to our country. Its publicity media is associated with the empire’s media power.

What I said in the first Latin American meeting with Europe nine years ago in Rio de Janeiro has lost none of its validity. Nothing has changed since then except the objective conditions, which are making atrocious capitalist exploitation even more unsustainable.

The meeting’s host was at the point of making the Europeans fly off the handle when, in the closing session, he mentioned certain points proposed by Cuba:

1) To cancel the debt of Latin America and the Caribbean.

2) To annually invest 10% of what is being spent on military activities in the Third World nations.

3) To end the enormous subsidies to agriculture which compete against our countries’ agricultural products.

4) To allocate to Latin America and the Caribbean their part of the commitment of 0.7% of its GDP.

Judging by the faces and the looks, I observed that the European leaders were swallowing hard for some seconds. But, why get so uptight? In Spain it would be even easier to make vibrant speeches and marvelous final declarations. There had been a lot of hard work. The banquet was coming. There would not be any food crisis on the table. The proteins and liquors would be flowing free. The only person missing was Bush, who was working tirelessly for peace in the Middle East, as is his custom. He was excused. Long live the market!

The dominant spirit among the rich representatives of Europe was one of ethnic and political superiority. All of them were the bearers of capitalist and consumerist bourgeois thinking and talked and applauded in its name. Many brought with them the businesspersons who are the pillar and support of "their democratic systems, guaranteeing freedom and human rights." You would have to be an export in cloud physics to understand them.

At the present time, the United States and Europe are competing between and against each other for oil, essential raw materials and markets, now with the addition of the pretext of combating terrorism and organized crime, which they themselves have created with voracious and insatiable consumer societies. Two hungry wolves disguised as good grandmothers, and a Little Red Riding Hood.

Fidel Castro Ruz,
May 18, 2008



Źródło: Granma International, http://www.granma.cu/INGLES/2008/mayo/lun19/Reflections-19mai.html



Niedziela, 06 lipca 2008 roku


Truth and Diatribes - Reflections of Fidel - Havana. June 20, 2008

Truth and Diatribes

We know that people living in industrialized and wealthy countries spend, on average, 25% of their income on food. Those who live in nations which were condemned to economic underdevelopment by the former devote up to 80% of their income to this end. Many go physically hungry and endure immense social disparities. Unemployment rates are usually two to three times higher; infant mortality rates are even higher, and life expectancy is as little as two-thirds that which is reported in rich countries. This system is simply genocidal.

In the reflection I wrote three days ago, I stated: "Our country has demonstrated that it can stand up to all pressures and help other peoples”. Could Europe affirm the same thing?

A UNESCO report published yesterday, June 20, states that a 2-year study conducted with over 200,000 children from 16 countries places Cuba as Latin America's number one country in terms of third grade mathematics and reading and sixth grade mathematics and science, with over 100 points above the regional average. This is the second time Cuba is thus recognized by UNESCO.

It is reasonable to assume that no country where human rights are systematically violated can reach such high educational levels.

Why has Cuba been blockaded for 50 years?

Why is it the object of slander?

Why is it barred from all access to technical and scientific information?

Why do they seek to take it back to an unsustainable economic and social system which offers no answers whatsoever to humanity's problems?

There is a reason millions of Bolivian, Ecuadorian, Uruguayan, Argentinean, Brazilian, Central American and other Latin American citizens have immigrated to Europe, from which they can now be brutally returned to their countries of origin if they fail to meet the requirements set by the new anti-immigrant laws.

What's worse: figures several times larger of Mexican, Central and South American citizens have emigrated to the United States, crossing borders, walls and seas, without any kind of documentation or any Adjustment Act that privileges them or encourages them to emigrate. Of them, 500 die each year. In addition to this, thousands perish every year in Mexico and Central America, victims of organized crime, in the struggle to control the drug market in the United States, where its highest authorities are unable and unwilling to combat drug use.

Assistant attorney José Luis Santiago Vasconcelos declared that human trafficking is the second most profitable illegal activity in the world.In the case of Cubans, profits are comparable to those of drug-trafficking: "They charge as much as 10,000 dollars per person.”

The money comes from the United States. I don't believe Mexico can become a haven for the trafficking of immigrants, as even US coast guards intercept and return those who are captured at sea.

Mexico is not obliged to accept having a version of the dry-foot wet-foot policy imposed on it.

There is no organized crime in Cuba or any kind of impunity for drug-trafficking. It has combated both efficiently, without resorting to a blood bath. Only hypocrisy explains why the United States hasn't acknowledged this fact.

I did not write an anti-Europe diatribe, I simply wrote the truth. It is not my fault if the truth proves offensive.

To keep yesterday's reflection short, I did not even mention weapons exports, military spending and NATO's military adventures, let alone the secret flights and Europe's complicity in the acts of torture perpetrated by the United States.

I have no knowledge of anyone having been arrested anywhere in the country for breaking the law. That has nothing to do with the reflection which I asked be published exclusively on Cubadebate. Any connection is totally arbitrary. I will make use of this Internet site as I deem appropriate. I shan't try anyone's patience. I don't make a cent doing this, I work for free.

I am not, nor will ever be, the leader of a faction or splinter group. No one has any reason to assume, therefore, that there are inner struggles in the Party. If I write, it is because I continue to struggle, in the name of the convictions I have defended all of my life.

Fidel Castro Ruz



Źródło: Granma International, http://www.granma.cu/INGLES/2008/junio/lun23/reflexiones1.html



Sobota, 05 lipca 2008 roku


The United States, Europe and Human Rights - Reflections of Fidel - (Translated by ESTI)- Havana, June 20, 2008

The United States, Europe and Human Rights

The discredited way in which the European Union suspended its sanctions on Cuba on June 19 has been reported in 16 international press dispatches. It has absolutely no economic effect on our country. On the contrary, the United States' extraterritorial laws and, thus, its economic and financial blockade are still fully in effect.

At my age and given my state of health, one cannot be sure of the time one has left to live. Nevertheless, I want to express my contempt for the immense hypocrisy of that decision. Such hypocrisy is made all the more evident by the brutal European measure to expel illegal immigrants from Latin American countries, some of which have populations which, in their majority, are of European origin. Immigrants are also the fruit of colonial, semi-colonial and capitalist exploitation.

In the name of human rights, Cuba is asked to grant impunity to those who would bind the feet and hands of the homeland and its people and hand them over to imperialism.

Even Mexican authorities have to admit that the Miami-based mob, at the service of the U.S. government, used force to snatch from the hands of an important contingent of migratory agents, or bought, dozens of illegal immigrants who had been arrested in Quintana Roo, including innocent children transported by force across risk-laden seas and mothers obliged to emigrate. Traffickers of human beings, like drug traffickers, who take advantage of the largest and most coveted of the world’s markets, have undermined the authority and moral statute needed by any government to lead the State, spilling Latin American blood everywhere, to say nothing of those who die trying to emigrate by climbing over the humiliating border wall erected over what was once Mexican territory.

The food and energy crises, climate change and inflation are scourging the world's nations. As political helplessness prevails, ignorance and illusions tend to flourish. Not one of these governments, let alone those of the Czech Republic and Sweden, which were firmly opposed to the European Union’s decision, was able to give coherent answers to the questions that have been put on the table.

All the while, in Cuba, the mercenaries and traitors at the empire's service are at their wit’s end and throw up their hands in horror, defending the right to treachery and impunity.

I have many more things to say, but let this suffice for today. It is not my intention to trouble others with these words, but, as long as I am alive, I continue to think about these things.

I shall publish this reflection on the Internet only, today, June 20, 2008.

Fidel Castro



Źródło: Granma International, http://www.granma.cu/INGLES/2008/junio/lun23/reflexiones2.html






Przeglądnąłem dziś wszystkie dotychczas zamieszczone artykuły i stwierdziłem, że przekaz jest wyjątkowo jednostronny. Nie wiem czy to specyfika polskiej prasy, czy też rzeczywiście cały świat tak postrzega Kubę...

Nie potrafię teraz tego rozstrzygnąć, ale z "dziennikarskiego" obowiązku, postanowiłem zamieszczać także i odmienny głos w tym moim skromnym przeglądzie prasy.
Na przemian z artkułami i informacjami z prasy polskiej zamieszczane będą także refleksje samego Fidela Castro, które ukazują się na łamach Granmy - dziennika rządowego wydawanego na Kubie.

Teksty dostępne będą w wersji angielskiej (niestety nie mam czasu, aby je tłumaczyć na język polski). Jestem jednak pewien, że dla wszystkich odwiedzających nasze strony globtroterów, nie będzie to stanowiło żadnego problemu.

Pozdrawiam i zachęcam do pełnej lektury cytowanych tu dzienników.






Piątek, 04 lipca 2008 roku


Raul Castro nęka opozycję

Kubańska policja przeprowadziła wczoraj szeroko zakrojoną operację przeciw opozycji, aresztując co najmniej osiem osób

– Chaviano został zatrzymany o szóstej rano przez agentów w mundurach, którzy przyjechali trzema samochodami, Bruzon – godzinę wcześniej – opowiadała francuskiej agencji AFP znana opozycjonistka Martha Beatriz Roque.

55-letni Francisco Chaviano, były nauczyciel matematyki, wyszedł w sierpniu ubiegłego roku na wolność po 13 latach więzienia. 54-letni Leonardo Bruzon też ma za sobą pięć lat w zakładzie karnym. – Mamy potwierdzonych osiem aresztowań, ale problemy ma 40 osób, niektórzy są siłą wywożeni z Hawany do siebie na prowincję, z innymi straciliśmy kontakt – relacjonowała dysydentka. – To arbitralne aresztowania, mamy nadzieję, że na krótko – mówił szef Kubańskiej Komisji Praw Człowieka i Pojednania Narodowego Elizardo Sanchez.

Fala represji przeciwko dysydentom ma związek z przypadającym dziś amerykańskim świętem narodowym. W środę władze Kuby oskarżyły Sekcję Interesów Stanów Zjednoczonych w Hawanie o nakłanianie opozycji do podjęcia w tym dniu akcji wywrotowych. Ostrzegły, że nie będą tolerowały żadnych demonstracji z okazji amerykańskiego Dnia Niepodległości.

Organ partii komunistycznej „Granma” zamieścił komunikat, w którym MSZ zapewniało, że ma „potwierdzone informacje” o nielegalnej działalności amerykańskiej placówki przygotowującej na 4 lipca na Kubie wielką prowokację. Władze uprzedziły, że winę za ewentualne skutki tej prowokacji będzie ponosił Waszyngton.

Według władz Kuby amerykańscy dyplomaci zapraszają do siebie opozycjonistów, pozwalają im korzystać z Internetu, dają pieniądze, telefony komórkowe, komputery i kontrrewolucyjną propagandę.

W 2003 roku po podobnych oskarżeniach pod adresem amerykańskiej placówki w Hawanie aresztowanych zostało 75 opozycjonistów. Podczas pokazowych, stalinowskich procesów otrzymali wyroki do 28 lat pozbawienia wolności. Unia Europejska ukarała wówczas Kubę niezbyt dotkliwymi sankcjami dyplomatycznymi, które przed dwoma tygodniami zdecydowała się znieść.

Źródło: afp, Rzeczpospolita, http://www.rp.pl/artykul/158068.html



Sobota, 28 czerwca 2008 roku


Kuba to wielka blaga - Maciej Stasiński

Najpierw wierzyłem we wszystko. Potem coraz mniej, ale się bałem. Chlałem, padłem na samo dno. W końcu wstałem i założyłem niezależne dziennikarstwo na Kubie

Raul Rivero ma 63 lata, gabaryty wieloryba, sterane latami straceńczego życia oraz więziennych przeżyć zdrowie i niczym Danton cierpką, a szczerą twarz wolności. Jest sławnym poetą, wybitnym dziennikarzem i nieprzejednanym wrogiem komunistycznej dyktatury w swojej ojczyźnie. Dla licznego kubańskiego wychodźstwa jest autorytetem. Nie za wrogość wobec dyktatury, bo tę wyznają wszyscy kubańscy emigranci. Zanim wyjechał, przebył cały tragiczny szlak swojego narodu. Posmakował słodyczy udziału w święcie zwycięskiej rewolucji, zaznał czczej utraty złudzeń i plugawej goryczy więziennego upodlenia. Dziś podziw jego rodaków budzi to, że Rivero wyszedł z tego wszystkiego bez nienawiści, z wiarą, że Kubę odbuduje pojednanie, a nie zemsta.

Raul Rivero bał się tego, co stało się w ubiegły poniedziałek. Unia Europejska pod naciskiem socjalistów hiszpańskich zniosła sankcje dyplomatyczne nałożone na Kubę cztery lata temu, gdy zamykano kilkudziesięciu dysydentów, w tym i jego samego. Sankcje, które dla dyktatury nie były niczym więcej niż pogrożeniem palcem, dla demokratycznej opozycji na wyspie oznaczały uznanie jej za partnera dla Europy i niezmierne moralne wsparcie.

- Warunkiem wznowienia dialogu z reżimem powinno być uwolnienie wszystkich więźniów politycznych. Inaczej przyznaje się mu rację - uważa Rivero.

Mieszka dzisiaj w Madrycie. Pytam go, co dalej na Kubie, po przekazaniu władzy przez chorego Fidela bratu Raulowi.

- Fidel gardzi swoim bratem, że bardziej się nie da. Potrafi nim poniewierać bez litości. Jest o tym mnóstwo dowcipów na Kubie. Jeden idzie tak:

Do gabinetu Fidela wpada Raul. - Mój Boże, ale upał! - mówi od progu.

- Daj spokój, jesteśmy sami. Możesz mi mówić Fidel.

A o reformach Raula, jak legalizacja telefonów komórkowych czy komputerów, Rivero mówi lekceważąco. - To dla elity, reszta cierpi prześladowania i wszechwładzę reżimu. Świat nie ma pojęcia, jak wygląda życie na Kubie. Obłuda nomenklatury nie zna granic. Na zewnątrz to jedno wielkie oszustwo propagandowe, za którym kryje się podziemna rzeczywistość. Królestwa lokalnych kacyków, ogromna władza i ogromne pieniądze. Podziemne enklawy kapitalizmu i rozpasanej konsumpcji. Czarny rynek wszystkiego z importu. Eleganckie buty, koszule, złote roleksy. Na prowincji dygnitarze i prywatni cwaniacy organizują nielegalne wyścigi konne i walki kogutów. Odbywają się przy takich okazjach wielkie festyny, gdzie piecze się prosiaki na rożnie, leje się rum i whisky. Oficerowie elitarnych sił specjalnych kradną z wojska ręczniki i sprzedają na lewo. Żony rewolucjonistów kradną niedostępne lekarstwa i sprzedają na czarnym rynku. Szef więzień w prowincji, gdzie siedziałem, chełpi się roleksem i nieskazitelnym pontiakiem z 1956 roku. Komendant rewolucji, szef MSW Ramiro Valdes ukradł miliony ton cementu i wybudował sobie nad morzem przy pomocy wojska luksusową willę. Jego synowie mieszkają w Kanadzie.

Ci wszyscy ludzie nie zamierzają tego stracić, ale też nie mają żadnej ochoty na dochowanie wierności rewolucji, jak zabraknie Fidela. Bez niego to musi runąć. Ale są wielkie pokłady krzywdy, nienawiści i odwetu. Temu trzeba zapobiec. Opozycja musi być gotowa na otwarcie. Ludziom reżimu gotowym do zmian trzeba zostawić otwartą furtkę.

Tak kusi komunizm

Raul Rivero wychował się na wsi, w prowincji Camaguey. Rodzice mieli małe gospodarstwo, żyli skromnie, ale wystarczało im na niezłą szkołę katolicką dla Raula w mieście Moron, gdzie chodziły dzieci klasy średniej. W Moron postacią był jego wuj i zarazem ojciec chrzestny, właściciel miejskiej gazety i lokalny korespondent dzienników ogólnokrajowych. Mały Raul spędzał dużo czasu w jego redakcji, drukarni, wertował archiwum i czytał książki. Uczył się tak dobrze, że przeskoczył trzy klasy gimnazjum od razu do liceum. Idea walki z przemocą, niesprawiedliwością i chłopską biedą była piękna i szlachetna, a poparcie dla ruchu oporu wobec dyktatury Fulgencio Batisty oczywiste, ale knowania miejskich demokratów i zbrojny opór partyzancki w Sierra Maestra jakoś ominęły Raula. Prochu nie powąchał.

Kiedy brodaci komendanci pod przewodem Fidela Castro wygrali, Raul był w siódmym niebie i wspierał z zapałem każdy ich krok. W czasach desantu w Zatoce Świń zmobilizowany do milicji wiernie bronił ojczyzny. Do żadnej organizacji jednak nie wstąpił, do komunistów nie przystał, bo nie lubił dyscypliny i szeregów. Pozostał za to wiernym i lojalnym towarzyszem podróży rewolucji.

W 1963 roku poszedł na historię na uniwersytet w Hawanie, a potem w latach 1965-1969 na dziennikarstwo. Zaczął szybko pisać do gazety studenckiej, a potem do wielkich dzienników "El Mundo" i "Bohemia". Oddelegowali go też do rządowej agencji prasowej Prensa Latina, gdzie w oddziale propagandy na zagranicę Cuba International pisał korespondencje z życia prowincji.

Kiedyś zrobił wywiad z Vilmą Espin, żoną Raula Castro. Napisał o niej "wysoka i ładna", wykształcona w Massachusetts. Zaraz go zawiesili na trzy dni, bo rzekomo obraził komendanta Raula. Nie zwrócił na to specjalnej uwagi.

Egzekucje prawdziwych i domniemanych wrogów rewolucji bez sądu, pokazowe procesy towarzyszy Fidela Castro, którzy odważyli się krytykować go za autorytarne zapędy, masowe wywłaszczenia, wszystko, co wzbudzało sprzeciw niektórych dorosłych rewolucjonistów, Raul usprawiedliwiał. Powód był zawsze ten sam, dyktował go Kubańczykom Fidel Castro. Za morzem czyhał śmiertelny wróg, któremu trzeba było czujnie stawiać czoło i dawać odpór. Jedność i zwartość szeregów ponad wszystko.

- Z oddali widać było, jak zaciskała się dyktatura. Dla nas, w środku, to postępowało niepostrzeżenie. Wciąż uczyliśmy się wszystko usprawiedliwiać. Czuliśmy się bohaterskimi bojownikami - opowiada.

- Nie raziło cię, że Castro bez pardonu sadzał do więzień największych bohaterów rewolucji, bo odważyli się go krytykować - dopytuję. - Wiedziałem o sprawie Hubera Matosa (czołowym komendancie rewolucji z Sierra Maestra skazanym za prośbę o dymisję ze stanowiska gubernatora Camaguey na 20 lat więzienia za zdradę) - ciągnie Raul - ale wierzyłem, że krytyka i sprzeciw to zdrada, bo oznaczają przyznawanie racji wrogowi. To była mieszanina głupoty, naiwności i oportunizmu, z czasem też strachu.

- No i próżności! To też muszę przyznać - dodaje. - Przecież nas publikowali, pisałem i widziałem swoje nazwisko. Tak komunizm kusi, kupuje twoją wolę i poparcie. Żeby utrzymać się na powierzchni, odruchowo piszesz tak, żeby zadowolić władzę, bo wiesz, co ona chce, żebyś pisał.

W 1969 roku Raul chwycił Pana Boga za nogi, dostał państwową nagrodę za tom poezji "Papel de Hombre". Miał 23 lata, a przewodniczącym jury był sam wielki Nicolas Guillen. Z wyjątkiem kilku wierszy miłosnych to była poezja jak najbardziej zaangażowana.

A z drugiej strony zdawał już sobie sprawę, że panuje Myśl Jedyna, że reżim cenzuruje historię i kulturę narodową. Że na milczenie, zapomnienie lub wygnanie, a nawet pogardę skazani są wielcy pisarze, jak: José Lezama Lima, Agustin Acosta czy Guillermo Cabrero Infante. - Znosiliśmy to,chociaż znaliśmy ich wszystkich i podziwialiśmy!

W 1964 roku wyjechał do Puerto Rico wuj Raula, jego ojciec chrzestny i mistrz dzieciństwa z Moron. Z wyspy zaczęli uciekać też przyjaciele ze szkoły i studiów. Dochodziło do awantur.

- Miałem narzeczoną Migdalię z dobrej rodziny wiejskiej burżuazji. W 1970, kiedy wyjeżdżali, powiedziała mi: - Pewnego dnia i ty będziesz musiał uciekać jak ja, zobaczysz - wspomina Raul i palcem ociera łzę w kąciku oka.

- Ponownie rozmawiałem z Migdalią w grudniu 2002 roku. Mówiła mi przez telefon: "Raul, uciekaj, ale to już, bo oni cię zabiją!". Trzy miesiące później była obława. Wzięli mnie i skazali na 20 lat.

Zaczął się strach

Oznak, że panuje bezwzględny zamordyzm i dyktatura było aż nadto, ale Raul wciąż nie pękał. W 1971 roku bezpieka aresztowała największego kubańskiego poetę Heberto Padillę za nieprawomyślne wiersze, czyli wywrotową działalność. Padilla był nie tylko uwielbianym na Kubie i za granicą poetą i intelektualistą, ale i twarzą rewolucji: zagranicznym korespondentem agencji Prensa Latina, dygnitarzem. Stał na czele Cubartimpeksu, państwowego monopolisty, który decydował, jakie książki wolno sprowadzać na Kubę. W jego obronie protestowali: Jean-Paul Sartre, Simone de Beauvoir, Alberto Moravia, Susan Sontag, Mario Vargasa Llosa, Carlos Fuentes, Octavio Paz, Hansa Magnus Enzensberger, Juan Goytisolo. W sumie 72 wybitnych światowych pisarzy i intelektualistów, w tym wielu wielbicieli rewolucji oraz Fidela Castro. Dyktator dał się łaskawie uprosić i zwolnił poetę z więzienia. Jednak za cenę upodlenia. Padilla musiał na publicznym zebraniu związku pisarzy wygłosić samokrytykę. Była to mieszanina upokarzającej żebraniny o łaskę, od której poeta nie mógł uciec i szyderczej, histerycznej ironii, którą chciał swoje upokorzenie odkupić. Raul Rivero był na sali, zapamiętał to haniebne widowisko do końca życia.

- Dla mnie od sprawy Heberto Padilli zaczął się strach. Jeśli ktoś taki może zostać tak zgnojony, to każdy może. Ze wszystkich sił wzbraniałem się przed przyznaniem, że to wszystko oszustwo. Bo musiałbym przyznać się przed sobą, że mnie zajebali od góry do dołu, że zmarnowałem całą młodość, że byłem skończonym durniem i idiotą.

Wtedy Raul zaczął pić na potęgę. W przerwach, żeby nie zwariować, budował dom w Hawanie. A w latach 1972-73, żeby się wyrwać, dał się wysłać do Moskwy jako korespondent Prensa Latina. W ZSRR zobaczył metę, ku której zmierzała Kuba pod knutem Fidela Castro.

- To było coś okropnego! Niby przyjaźń internacjonalistyczna, szczęście i dobrobyt ludu. A wszystko to jedno wielkie kłamstwo, nędza i ucisk. Poznałem tam wielu zachodnich korespondentów, rozmawiałem z nimi o świecie, o ZSRR. Oprzytomniałem ostatecznie - mówi.

Wrócił przez Warszawę, gdzie zatrzymał się na krótko wezwany w zastępstwie korespondenta Prensa Latina, którego polscy komuniści wydalili, bo wypominał im brak rewolucyjnej internacjonalistycznej solidarności z Kubą, oraz przez Pragę.

- Na lotnisku w Pradze przeżyłem mocne chwile. Siedziałem i myślałem: może zostać i nie wracać. Ale przecież miałem na Kubie czteroletnią córkę i ojca, który był kierowcą w Prensa Latina. Jak zostanę, nie odpuszczą im - wspomina.

Na dnie

Po powrocie poszedł do Nicolasa Guillena, żeby mu powiedzieć, że nie chce już być dziennikarzem od bieżących wydarzeń. Przeszedł do działu kulturalnego agencji. - To było na przechowanie, prawie nic nie robiłem, hulałem.

W 1976 roku odszedł z agencji na dobre, ale wciąż bez trzaskania drzwiami. Miał już wszystkiego dosyć, widział nędzę przodującego ustroju, ale wciąż nie chciał zasadniczej awantury. Poszedł do szefa związku pisarzy Lisandro Otero i dostał kolejną synekurę, czyli etat. Właściwie nie robił nic, ale miał pensję. W 1980 roku chciał jeszcze wyjechać na placówkę korespondenta do Wenezueli, ale władze już go nie puściły.

- Odsunąłem się od wszystkiego. Zalewałem się trupa. Zadawałem się z bandziorami, pijakami, kurwami, byle kim. Rozwiodłem się, ożeniłem i znowu rozwiodłem. W knajpach wszczynałem burdy. Wrzeszczałem na cały głos, że to wszystko gówno, wygrażałem, że dyktatura, że rządzą nami skurwysyny. Wymyślałem dygnitarzom i wszystko oczywiście do nich dochodziło. Carlos Aldana powiedział publicznie, że nigdy nie dostanę żadnej pracy. Alfredo Guevara powiedział, że jak mnie spotka, to mnie zastrzeli jak psa. Ja na to, że jak ja go zobaczę, to go maczetą posiekam. To była dzika awantura. Wszyscy o tym mówili w Hawanie.

- Biłem się. Sprzedawałem papierosy, używane buty, byle co z przemytu. Zamieszkałem z matką. Sprzedałem wszystko. Miałem jedną koszulę i jedne spodnie. A miałem już dwie córki z trzech małżeństw. Zmacałem dno. Tak przeżyłem osiem lat - Raul mówi wolno, z oporem. - Wszystko się w moim życiu zawaliło. Byłem żebrakiem nr 1 w kraju. Na krawędzi samobójstwa.

Znalazłem sens w życiu

Przełom nastąpił w 1989 roku. Reżim aresztował swojego największego bohatera wojennego generała Arnaldo Ochoę, skazał go za zdradę i rozstrzelał. Raul Rivero uznał, że reżim sięgnął szczytu perwersji, zakłamania i zbrodni. Poszedł do ministra Abela Prieto i dał mu na piśmie, że zrywa z reżimem.

Wtedy też poznał Blancę Reyes, swą obecną żonę. W 1991 roku upadł Związek Sowiecki. Ustały dotacje. Nadeszło widmo gospodarczej katastrofy. Maria Elena Cruz Varela przyniosła mu do podpisania list. To był sławny List Dziesięciu, pierwszy na Kubie publiczny protest opozycji podpisany przez osoby publiczne pod nazwiskami. Było tam żądanie uwolnienia więźniów politycznych, przywrócenia wolnego rynku na produkty rolnicze, apel o pomoc międzynarodową ONZ, by uniknąć głodu i epidemii, żądanie wolności wyjazdów za granicę oraz wolnych wyborów. Raul podpisał bez wahania.

- Rozpętało się piekło. Napadli na nas jak wściekli. Wymyślali nam od agentów, a mi osobiście jeszcze od pijaków i ćpunów. Sygnatariusze jeden po drugim wyjeżdżali z kraju. Wkrótce zostałem sam.

Powstawały wtedy pierwsze grupy opozycyjne wokół takich postaci jak Gustavo Arcos, Elizardo Sanchez, Hector Palacios. Raul znał ich wszystkich, przyjaźnili się, ale do żadnych organizacji nie wstępował. Był zbyt niezdyscyplinowany.

Wtedy pomyślał o czymś, na co nikt przed nim nie wpadł. Chciał opisywać rzeczywistość Kuby taką, jaka była i dawać o niej świadectwo za granicą. Postanowił wrócić do dziennikarstwa. Tym razem niezależnego. W 1991 roku z trzema kolegami założył w Hawanie klub dziennikarzy. Ale pomysł nie wypalił, bo nie sposób było przekazywać materiałów za granicę. Na rozmowę telefoniczną z USA czekało się na poczcie kilka dni.

W latach 1991-95, po rozpadzie ZSRR, na wyspie zabrakło benzyny. Żeby się utrzymać, Raul kupił wóz konny, który robił za taksówkę w Moron. Przez dwa lata jeździł nim albo on sam, albo jego wuj wspólnik. Dzielili się zyskiem po połowie. Ale bezpieka go dopadła i zaczęły się groźby i szantaże.Musieli wóz i konie sprzedać.

W tym samym czasie mimo trudności komunikacyjnych zaczął wysyłać przez zagranicznych turystów pierwsze artykuły za granicę, do Hiszpanii, gdzie publikował je Carlos Alberto Montaner w swojej agencji prasowej. Zaczął na tym zarabiać.

- Z dnia na dzień przestałem pić. Przez następnych dziesięć lat nie wziąłem alkoholu do ust. Znalazłem sens w życiu. Odkułem się na nich. Pokazałem, że nie dałem się zgnoić.

W 1995 roku Kuba uzyskała satelitarną łączność telefoniczną ze światem. Można było dzwonić za granicę z każdego telefonu. To był przełom, bo odtąd niezależne dziennikarstwo stało się praktycznie możliwe. Raul założył pierwszą niezależną agencję prasową Cuba Press. Szybko miał w całej Kubie 35 korespondentów, którzy przysyłali mu teksty do Hawany, a on słał je za granicę. Został korespondentem wielkiego dziennika "Miami Herald" na wyspie.Agencja miała własnego fotografa i laboratorium fotograficzne, wysyłali artykuły ze zdjęciami. Mieli też kamerę. Żeby wszystko było wiarygodne, Raul filmował stand-upery na bulwarze Malecon w Hawanie o piątej rano, kiedy bezpieka spała. Zaczął nawet organizować kursy dziennikarskie.

Bezpieka rekwirowała faksy, wyłączała telefony. Wtedy Raul zaczął skupować stare maszyny do pisania i wyposażył w nie wszystkich lokalnych korespondentów. W 2001 roku założył Stowarzyszenie im. Manuela Marquez Sterlinga, zaczął wydawać czasopismo "De Cuba". Pierwszy numer zawierał list Adama Michnika z więzienia do ministra Czesława Kiszczaka.

- Wyremontowaliśmy nawet jeden lokal w Hawanie, gdzie chcieliśmy urządzić szkołę dziennikarską, z klasą i zajęciami, ale nie odbyły się żadne zajęcia, bo kiedy już wszystko było gotowe, przyjechała bezpieka i zwinęła nam wszystko.

Pod koniec lat 90. Ramon Colas i Gisela Delgado uruchomili na Kubie biblioteki niezależne. Pierwsze działały np. w mieszkaniu Ricardo Gonzaleza Alfonso, naczelnego "De Cuba", który dziś siedzi w więzieniu. Raul sam wyposażył jedną w swoje książki. Dostali czek na 10 tysięcy dolarów i poszli z nim do państwowej dewizowej księgarni La Moderna Poesia, gdzie legalnie kupili książki do bibliotek za całą sumę. Bezpieka nie mogła nic zrobić.

Zaczęli organizować krajowe niezależne konkursy literackie na opowiadania i poezję. Przewodniczącym był Raul. Wręczenie nagród organizowali nie tylko w Hawanie, ale i w miasteczkach na prowincji. Nagrodzone prace młodych literatów wydali w tomikach Los ojos abiertos (Z otartymi oczami) i Voces de Cambio (Głosy za zmianą).

Opozycja była coraz śmielsza, działalność dysydentów i niezależnych dziennikarzy rozwijała się zdawało się niepowstrzymanie. Raul był znany na Kubie i za granicą. Aż przyszła czarna wiosna 2003 roku. W wielkiej obławie jednego dnia bezpieka zgarnęła 76 niezależnych działaczy opozycji. Krótko potem w serii pokazowych procesów wszyscy zostali skazani na wieloletnie więzienie. Najwyższy wyrok 30 lat. Raul dostał 20. Spędził w więzieniu prawie dwa lata, w tym 11 miesięcy w karcerze. Wyszedł wskutek interwencji rządu Hiszpanii, króla Juana Carlosa i Gabriela Garcii Marqueza.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,88638,5404544,Kuba_to_wielka_blaga.html


Poniedziałek, 23 czerwca 2008 roku


Fidel Castro mówi, że gardzi Unią Europejską - Maciej Stasiński

Kubański dyktator ogłosił w sobotę, że "głęboko gardzi" decyzją Unii Europejskiej o zniesieniu sankcji dyplomatycznych przeciw Hawanie

Nie czekając na oficjalną reakcję rządu w Hawanie, Fidel Castro, który formalnie zrzekł się w lutym władzy, wygarnął, co myśli o Europie. Na stronie Cubadebate.cu napisał: "Chcę wyrazić moją głęboką pogardę dla niebywałego zakłamania, jakie kryje się w tej decyzji".

Według 81-letniego Castro zakłamanie polega na tym, że UE wymaga od Kuby uwolnienia więźniów politycznych, czyli "ludzi, którzy usiłują zaprzedać imperializmowi spętane za nogi i ręce naród i ojczyznę", a jednocześnie zaostrza politykę wobec nielegalnych imigrantów, czyli podejmuje "brutalną decyzję o wydaleniu imigrantów pochodzących z krajów latynoskich".

Tego samego dnia w prowincji Matanzas policja zatrzymała siedmiu opozycjonistów. Przez 14 godzin ich przesłuchiwano, pobito, po czym zwolniono.

Ponieważ następnego dnia słów Castro nie przedrukowały partyjne gazety "Granma" i "Juventud Rebelde", w Hawanie gruchnęła plotka, że w sprawie reakcji na ustępstwo UE "nieprzejednany" Fidel Castro poróżnił się z "umiarkowanym" bratem Raulem. Wczoraj więc Fidel rozwiał te nadzieje: "Nie jestem ani nigdy nie będę przywódcą frakcji. Nie ma więc mowy o tym, by w Partii były wewnętrzne rozgrywki. Jeśli piszę, to dlatego, że wciąż walczę w imię przekonań, których broniłem przez całe życie".

Jego przekonań nie szanuje już jednak coraz więcej Kubańczyków. W sobotę dyktatora zrugał w internecie niezależny dziennikarz Reinaldo Escobar, mąż sławnej blogerki kubańskiej Yoanii Sanchez, którą dyktator zaatakował kilka dni wcześniej (jej portret opublikowaliśmy w sobotnich "Wysokich Obcasach").

Yoani otrzymała ostatnio hiszpańską nagrodę dla niezależnego dziennikarstwa za swój sławny blog Generacion Y. Nagrody nie mogła jednak odebrać w Madrycie, bo reżim nie wypuścił jej z kraju. Castro napisał o Sanchez: "Najgorsze nie jest to, że jej słowa nagłaśniają imperialistyczne środki masowego przekazu, lecz to, że są młodzi Kubańczycy, którzy myślą tak samo, jako wysłannicy do kreciej roboty dawnej hiszpańskiej metropolii i neokolonialnej prasy".

Zaatakowana dziennikarka odpisała dyktatorowi w blogu: "Skoro zaatakował mnie ktoś tak nieskończenie potężniejszy ode mnie, ponad dwa razy ode mnie starszy i w dodatku, jak się mówiło w moim sąsiedztwie, męski samiec, postanowiłam, że mu odpowie mój mąż Reinaldo Escobar".

Escobar zaś nie zostawił na dyktatorze suchej nitki: "Uznaję prawo tego pana do komentarzy, ale pozwolę sobie zauważyć, że odpowiedzialności za otrzymanie jakiejś nagrody nie da się porównać z odpowiedzialnością za jej przyznawanie. Yoani zaś nigdy nie zawiesiła odznaczenia na piersi żadnego zdrajcy, skorumpowanego, dyktatora czy mordercy. Piszę to, bo świetnie pamiętam, że to autor tych zarzutów wbił Order José Marti w najbardziej nikczemne i niezasłużone klapy, jakie tylko mogły być: Leonida Breżniewa, Nicolae Ceau escu, Todora Żiwkowa, Gustava Husaka, Janosa Kadara. Mengistu Hailego Mariama, Roberta Mugabego, Henga Samrina, Erika Honeckera i innych, których już nie pamiętam. Chciałbym przeczytać, dziś po latach, jakieś rozważania, które usprawiedliwią tamte niezasłużone honory, które lejąc wodę na inne młyny, zbrukały dobre imię naszego apostoła.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,88638,5337645,Fidel_Castro_mowi__ze_gardzi_Unia_Europejska.html



Poniedziałek, 23 czerwca 2008 roku


Kłopoty blogerki z Hawany - Małgorzata Tryc-Ostrowska

Prawa człowieka łamane są na Kubie mimo zniesienia sankcji. Młodą blogerkę, która – nie ruszając się z wyspy – zyskała światową sławę, skrytykował sam Fidel Castro

Jak informuje hiszpański dziennik „El Pais”, w prologu do książki „Fidel, Boliwia i coś więcej” 81-letni dyktator, który z powodu choroby oddał władzę młodszemu bratu, odniósł się do wywiadu udzielonego przez 32-letnią Yoani Sanchez dziennikarzowi meksykańskiej agencji Notimex. Blogerka tłumaczy w nim, że nie uważa się za opozycjonistkę i nie utożsamia z żadną opcją polityczną. „Nigdy nie należałam do młodzieży komunistycznej, nigdy nie próbowałam działać w partii komunistycznej, byłam pionierką, bo do ukończenia 16 lat wszyscy musieliśmy nimi być” – wyznaje.

Według Fidela Castro najgorsze jest to, że „są młodzi Kubańczycy, którzy myślą tak jak ona, są wysłannicy specjalni, którzy robią krecią robotę, i neokolonialna prasa dawnej hiszpańskiej metropolii, która ich nagradza”. To aluzja do prestiżowej nagrody przyznanej niedawno Yoani Sanchez przez „El Pais”. Kubanka nie mogła jej odebrać, bo nie dostała zezwolenia na wyjazd do Madrytu. Nagrodzono ją w kategorii dziennikarstwa internetowego za blog Generacion Y (Pokolenie Y), który prowadzi od ponad roku.

Opisuje w nim prostym językiem sytuacje z życia codziennego Kubańczyków. Za każdym razem, gdy chce umieścić kolejny odcinek swej kroniki w sieci, musi się udać do jednego z hawańskich hoteli, bo jak większość Kubańczyków nie ma dostępu do Internetu. Mimo to Sanchez zdobyła już miliony czytelników na całym świecie. A amerykański tygodnik „Time” zaliczył ją do najbardziej wpływowych postaci roku (obok kandydatów na prezydenta USA i Dalajlamy).

Na atak Fidela Castro odpowiedział mąż blogerki dziennikarz Reinaldo Escobar. Zauważył, że odpowiedzialność, która wiąże się z otrzymaniem nagrody, jest nieporównywalna z tą, jaką bierze na siebie ten, kto nagrody przyznaje. A Castro wieszał ordery José Martiego na piersiach „zgniłków, zdrajców, dyktatorów i morderców”, takich jak Nicolae Ceaucescu, Gustav Husak, Mengistu Hajle Mariam, Robert Mugabe czy Erich Honecker – przypomniał Kubańczyk.

Escobar, cytowany przez „El Pais”, twierdził, że po tej wymianie zdań nikt nie zapukał do ich drzwi, nie licząc sprzedającego ser na lewo. Niewykluczone jednak, że władze spróbują zamknąć tej parze usta, posyłając ich za kratki choćby właśnie za korzystanie z usług czarnego rynku. Hawany nie odwiedzie od tego zapewne zniesienie w czwartek przez UE dyplomatycznych sankcji wobec Kuby.

Fidel Castro już skrytykował Europę za „hipokryzję”, której dowodem jest – jak twierdzi – z jednej strony upominanie się o prawa człowieka na Kubie, a z drugiej przyjęcie dyrektywy o wydalaniu nielegalnych imigrantów.

Parę godzin po ogłoszeniu zniesienia sankcji w kubańskim Matanzas zostało zatrzymanych siedem osób, które protestowały przeciw pobiciu w zakładzie karnym jednego z więźniów. W sobotę wszyscy wyszli na wolność, ale odpowiedzą m.in. za nieposłuszeństwo i stawianie oporu.Hiszpanię, która włożyła tyle trudu w doprowadzenie do zniesienia nałożonych w 2003 r. sankcji, niemile zaskoczył atak starego dyktatora na UE i brutalne stłumienie pokojowego protestu w Matanzas. Zwłaszcza że w kolejnym komentarzu Fidel Castro podkreślił, iż powiedział jedynie prawdę o UE.

„Jeśli czuje się urażona, to nie moja wina” – napisał na stronie internetowej Cubadebate. Zaprzeczył, jakoby na Kubie toczyła się wojna na górze, a on był liderem frakcji twardogłowych. „Piszę, bo wciąż walczę i robię to w imię przekonań, których broniłem przez całe moje życie” – stwierdził.

Źródło: Rzeczpospolita, http://www.rp.pl/artykul/152241.html



Sobota, 21 czerwca 2008 roku


Na Kubie bez zmian - Kamila Baranowska

Irena Lasota, w czasach PRL działaczka opozycyjna, obecnie pomaga kubańskim dysydentom

Rz: Unia Europejska właśnie zniosła sankcje wobec Kuby. Protestowali przeciw temu tylko Czesi. Polska milczała.

Irena Lasota: Niedobrze, bo powinna zaprotestować. Przede wszystkim z powodów solidarnościowo-historycznych. Smutno mi słyszeć, że nikt w Polsce się tą sytuacją nie przejął. Pamiętam, jak na początku lat 80., kiedy w związku ze stanem wojennym USA i NATO nałożyły na PRL sankcje, ludzie dobrej woli z różnych krajów dokładali starań, by zostały zniesione dopiero po uwolnieniu wszystkich więźniów politycznych. Ale Polska nie po raz pierwszy stara się spodobać silniejszym państwom w Unii.

Może Unia powinna dać szansę Raulowi Castro? Znieść sankcje na zachętę?

Argumenty za zniesieniem sankcji zawsze są takie same: jeżeli zniesiemy sankcje, to w danym kraju będzie lepiej, albo: trzeba znieść sankcje, bo już zaczyna dziać się lepiej. Także w latach 80. było lobby, które próbowało namówić prezydenta Reagana, aby zniósł sankcje wobec PRL. Czy należy dać szansę Raulowi? Szkoda, że nikt już nie apeluje, aby Raul Castro najpierw dał szansę więźniom politycznym. Przed zniesieniem sankcji powinien zostać wykonany jakikolwiek gest ze strony Raula. A nic takiego nie miało miejsca.

Uważa pani, że Unia zniosła sankcje, nie mając ku temu podstaw?

Fidela zastąpił jego brat, który zawsze wykazywał się nie mniejszymi zapędami dyktatorskimi. Zmiana przywódcy nie spowodowała zmiany na Kubie w kierunku demokracji. Bo na pewno nie świadczy o tym fakt, że grupce ludzi zezwolono na posiadanie telefonów komórkowych. To śmieszne.

Czy sankcje są skuteczną metodą polityczną?

Miarą tego, czy sankcje są skuteczne, jest zwykle energia, z jaką dane władze zabiegają o to, by je znieść. A Kubańczycy bardzo o to zabiegali, w czym pomagali im przedstawiciele Hiszpanii – oficjalnie ze względów ideologicznych, a w rzeczywistości z powodów gospodarczych. Sankcje nałożone na Kubę były bolesne, bo dotyczyły głównie stosunków dyplomatycznych. A dla takich państw jak Kuba czy Polska w latach 80. ostracyzm jest poważnym problemem, szczególnie kiedy chce się udowadniać, że jest się takim samym, a nawet lepszym od innych. Podczas nakładania sankcji na Kubę państwa Unii deklarowały nie tylko ostracyzm, ale też pomoc opozycji w jej zabiegach o demokratyzację Kuby. Jednak większość Europy, może z wyjątkiem Czechów, nigdy nie uczyniła nic w tym kierunku.

Źródło: Rzeczpospolita, http://www.rp.pl/artykul/151610.html



Sobota, 21 czerwca 2008 roku


Fidel Castro krytykuje UE po zniesieniu sankcji - ika

"Kolosalną hipokryzją" nazwał Fidel Castro piątkową decyzję Unii Europejskiej o zniesieniu sankcji wobec Kuby, której towarzyszy zastrzeżenie, że w dialogu politycznym powinna brać udział opozycja.

Komentarz wieloletniego przywódcy Kuby, który w lutym scedował władzę na swego brata Raula, ukazał się w internecie. Rząd w Hawanie nie wydał jeszcze oficjalnego komentarza.

Castro oskarża w swoim artykule Unię, że żąda od Kuby przestrzegania praw człowieka i zwolnienia więźniów politycznych, ale sama używa - jak pisze - "brutalnych metod" wobec imigrantów z Ameryki Łacińskiej.

"Żądają od Kuby bezkarności dla tych (dysydentów), którzy starają się wydać (...) ojczyznę i naród imperializmowi" - pisze Castro, który od dwóch lat nie pokazuje się publicznie, ale pozostaje szefem kubańskiej Partii Komunistycznej.

W piątek UE uzgodniła zniesienie sankcji, które nałożono na Kubę w 2003 roku, po represjach władz wobec dysydentów. Jak powiedziały PAP polskie źródła dyplomatyczne, Unia zastrzegła jednak, że za rok ponownie przeanalizuje sytuację na Kubie pod kątem przestrzegania praw człowieka.

Źródło: PAP, Rzeczpospolita, http://www.rp.pl/artykul/151722.html



Czwartek, 19 czerwca 2008 roku


Niemcy przeciwne planom Hiszpanii wobec Kuby? - Małgorzata Tryc-Ostrowska

Według gazety „ABC” Angeli Merkel nie podoba się pomysł zniesienia unijnych sankcji

Madrycki dziennik pisze, że Niemcy zaskoczyły w poniedziałek hiszpańskich negocjatorów, prosząc o odroczenie decyzji w sprawie Kuby do czwartkowej kolacji szefów dyplomacji UE w Brukseli. Rząd José Zapatero odebrał to jako zagrożenie dla forsowanej przez niego polityki dialogu z Raulem Castro.

„Do poniedziałku stanowisko niemieckiego MSZ, którym kieruje socjaldemokrata Frank-Walter Steinmeier, było takie samo jak Hiszpanii” – pisze „ABC”. Madryt miał problem przede wszystkim z przekonaniem Czech (w mniejszym stopniu Szwecji i Wielkiej Brytanii).

Zapatero wierzył jednak, że opór da się przełamać dzięki odpowiedniemu zredagowaniu dokumentu UE. Obok zapisu o rozpoczęciu dialogu z Kubą miał się w nim znaleźć apel o uwolnienie wszystkich więźniów politycznych.

Nikt w rządzie Hiszpanii nie chce spekulować na temat przyczyn zmiany stanowiska Berlina. Nie pierwszy raz zdarzyłoby się, że socjaldemokrata Steinmeier ma w kwestiach polityki zagranicznej inne zdanie niż chadecka kanclerz. „ABC” przypomina, że w zeszłym tygodniu Angela Merkel rozmawiała w Berlinie z prezydentem USA, który mógł ją poprosić o zablokowanie wysiłków Madrytu na rzecz wsparcia reżimu Castro. UE nałożyła dyplomatyczne sankcje na Kubę w 2003r., po serii stalinowskich procesów działaczy opozycji.

Źródło: Rzeczpospolita, http://www.rp.pl/artykul/150987.html



Poniedziałek, 16 czerwca 2008 roku


Unia zmieni stosunek do Kuby? - Anna Słojewska

UE chce zawiesić sankcje dyplomatyczne wobec Kuby. Przeciwne są tylko Czechy

Dziś ministrowie spraw zagranicznych 27 państw mają podjąć decyzję o zniesieniu sankcji dyplomatycznych wobec Kuby. – Polska powinna być przeciw – przekonuje Bogusław Sonik, eurodeputowany PO. Z nieoficjalnych informacji „Rz” wynika jednak, że Polska „podziela zdanie większości krajów”, czyli opowie się za zniesieniem sankcji.

Od kilku lat forsuje to rządzona przez socjalistów Hiszpania. Na jej wniosek w styczniu 2007 r. sankcje zamrożono. Istnieją one tym samym tylko w teorii, dochodzi bowiem do spotkań polityków UE z kubańskimi. Jednak to i tak nie podoba się Hawanie, która chce być traktowana jak normalny kraj.

– W dyplomacji liczy się język. Kuba z tego języka nie jest zadowolona – mówi John Clancy, rzecznik Komisji Europejskiej. W marcu komisarz Louis Michel odwiedził Hawanę i uznał, że nadszedł czas, by zaproponować całkowite zniesienie sankcji. Na pytanie, co zmieniło się na Kubie, rzecznik nie potrafi odpowiedzieć. – Zniesienie sankcji nie powinno być traktowane jako nagroda. Uważamy, że polityczny dialog z Hawaną będzie lepszy bez sankcji – tłumaczy Clancy.

Przeciwne temu są Czechy, które tradycyjnie odgrywają w UE rolę rzecznika kubańskiej opozycji. Niewykluczone, że dziś zmienią zdanie pod wpływem większości. – Są duże szanse na porozumienie – mówi „Rz” nieoficjalnie przedstawiciel KE.

Do Hawany może jeździć komisarz Louis Michel, ale nie eurodeputowani. – Kolejny raz parlamentarnej delegacji odmówiono prawa wjazdu – mówi Sonik. – Kuba Raula Castro niczym się nie różni od Kuby Fidela Castro. Może z wyjątkiem telefonów komórkowych, które można tam kupić za duże pieniądze. Według niego sankcje nie wykluczają rozmów, ich zniesienie będzie natomiast dowodem uznania dla reżimu, który nie może się pochwalić żadnymi osiągnięciami w przestrzeganiu praw człowieka. – Unia ulega ułudzie, że jacyś liberałowie są w rządzie. Takie teorie krążyły też w czasach PRL, gdy opozycjoniści siedzieli w więzieniu. Wtedy na szczęście Zachód nie dał się nabrać – mówi Sonik.

Podobne stanowisko prezentuje nowo powstały parlamentarny zespół Wolna Kuba, któremu przewodzi Maciej Płażyński.

– W każdej rozmowie będziemy podkreślali konieczność przestrzegania praw człowieka – zapewnia rzecznik Komisji Europejskiej.

Sankcje zostały nałożone w 2003 r., gdy Fidel Castro wtrącił do więzień 75 opozycjonistów. Dotyczyły kontaktów dyplomatycznych, m.in. zapraszania do ambasad UE dysydentów na równi z przedstawicielami władz.

Źródło: Rzeczpospolita, http://www.rp.pl/artykul/149148.html



Piątek, 13 czerwca 2008 roku


Koniec z płacową urawniłowką na Kubie - Małgorzata Tryc-Ostrowska

Od sierpnia Kubańczycy mają być opłacani w zależności od wykonywanej pracy i jej efektów

„Była tendencja, by wszyscy dostawali tyle samo, taki płacowy egalitaryzm nie jest wskazany” – tłumaczył w wywiadzie dla organu partii komunistycznej „Granma” wiceminister pracy Carlos Mateu. „Pracownik zarobi tyle, ile jest w stanie wyprodukować” – dodał.

Pierwszy wiceprezydent Kuby José Ramon Machado poszedł dalej. – Nie trzeba się bać wysokich płac, jeśli idą za nimi konkretne wyniki – przekonywał na konferencji aktywu partyjnego w Hawanie. Zastrzegł, że nie chodzi o rozdawanie ludziom pieniędzy, ale jego słowa i tak uznano za obrazoburcze w kraju, w którym nikt nie przyznawał się głośno do chęci zysku.

Niskie zarobki to jeden z głównych powodów niezadowolenia Kubańczyków. Niewiele można kupić za średnią płacę wynosząca 408 peso (17 dolarów). Gdyby nie subwencjonowana żywność na kartki, szkolne i zakładowe stołówki oraz dewizy regularnie wysyłane przez zagranicznych krewnych, Kubańczycy przymieraliby głodem, zwłaszcza że i u nich ceny rosną.

Pokus zaś jest coraz więcej, odkąd Raul Castro pozwolił swym rodakom kupować bez ograniczeń sprzęt gospodarstwa domowego, telewizory, komputery, telefony komórkowe i korzystać z kurortów, do których wstęp mieli tylko zagraniczni turyści.

Reforma systemu płac była jednym z postulatów najczęściej zgłaszanych podczas ogólnonarodowej debaty, którą zainicjował Raul Castro. Po przejęciu pełni władzy w lutym „nowy” przywódca Kuby zaczął realizować niektóre z nich. Rolnikom ułatwił dostęp do maszyn i obiecał lepiej im płacić za produkowaną przez nich żywność.

To kpiny – uważają krytycy reżimu. – W Meksyku czy Salwadorze za pieniądze przesłane przez bliskich z zagranicy można założyć na przykład hodowlę kurczaków i sprzedawać mięso na rynku. Na Kubie to niemożliwe – podkreślał w rozmowie z „Rz” Frank Calzon, szef waszyngtońskiego Center for a Free Cuba. – Kubańczyk dostaje pieniądze z zagranicy, idzie do państwowego sklepu i wydaje je na towary sprzedawane po bardzo wysokich cenach. Inaczej nie da się ich wykorzystać. Nie można wysłać rodzinie na wsi pieniędzy na zakup krowy, której mięso mogłaby sprzedać, bo nawet na zabicie własnej krowy potrzebne jest zezwolenie rządu. Dlatego jest tyle wypadków drogowych. Chłopi celowo wypuszczają krowy na drogi, by zabijały je samochody osobowe albo ciężarówki. Dzięki temu mogą pojeść sobie wołowiny, ale mogą również pójść za to do więzienia – stwierdził Calzon.

Zwolennicy zniesienia sankcji dyplomatycznych UE, nałożonych na Kubę po serii stalinowskich procesów opozycji z wiosny 2003 r., czekają na gest reżimu, który ułatwiłby im przeforsowanie (w najbliższy poniedziałek) zmiany polityki wobec wyspy. Otwarcia nowego rozdziału w stosunkach z Hawaną chcą Hiszpania i przewodząca UE Słowenia. Sprzeciwiają się temu Wielka Brytania, Czechy i Szwecja. Ich zdaniem trzeba poczekać, aż Raul Castro uwolni setki więźniów sumienia.

Źródło: Rzeczpospolita, http://www.rp.pl/artykul/147885.html



Wtorek, 03 czerwca 2008 roku


Jak ratować system - Leopold Unger

Można ciągle aresztować dysydentów, tłumić wrogów ustroju i kneblować słowo, ale że na glebie ludzkiego nieszczęścia czy ludzkiej trwogi wobec autorytarnej władzy rodzić się będzie społeczność i solidarność obywatelska, a wraz z nimi nowe aspiracje i nowe żądania społeczne i polityczne.

26 kwietnia 1986 r. wybuchł reaktor nr 4 elektrowni atomowej w Czarnobylu na sowieckiej Ukrainie. Była to, jak się okaże, największa do dziś cywilna katastrofa atomowa. Jej skutki są znane, wniosek także.

Wraz z reaktorem w Czarnobylu wybuchł sowietyzm. Bezradność władzy komunistycznej wobec katastrofy ujawniła wszystkie wady systemu: kult tajemnicy i kłamstwa, paraliż i bezkarność aparatu, pogardę dla ludzkiego życia. Chmura radioaktywna kpiąc z żelaznej kurtyny zawisła nad sporą częścią ZSRR i Europy.

Gorbaczow zrozumiał, że z zakneblowanym społeczeństwem niczego nie zbuduje, głasnost otworzyła ludziom usta, dała początek obywatelskiej świadomości i jej aspiracjom. To w Czarnobylu Rosja zaczęła swój pochód w XXI wiek.

Takie podejście do roli Czarnobyla w historii jest dziś wyjątkowo popularne. Wielu komentatorów posługuje się nim jako kluczem do analizy i oceny wyzwania, wobec którego stanęły trzy kraje o ustroju mającym w różnym stopniu cechy, jakie sprawiły, że w obliczu katastrofy o podobnej skali jak w Czarnobylu system sowiecki się załamał. Chodzi naturalnie o Chiny po trzęsieniu ziemi, Birmę po powodzi, no i Kubę po odejściu Fidela Castro.

Ta tendencja jest kusząca, ale uzasadniona tylko do pewnego stopnia. Rok 2008 to nie rok 1986. Każdy z tych krajów podszedł do swojej katastrofy inaczej. Kapitalistyczno-komunistyczne Chiny - elastyczny, bezideowy reżim w rękach technokratów w pełnym sprincie gospodarczym - liczą już dni do otwarcia igrzysk, świętej sprawy, której sukces ma symbolizować akces do klubu superpotęg. Pekin bardzo szybko zrozumiał, że świat wszystko widzi, że musi się przed tym światem otworzyć, zadbać o ofiary i o wizerunek.

Tępa dyktatura wojskowa, która dławi wynędzniałą Birmę, ciągle opiera się oburzeniu świata, ale także musiała nieco świeżego powietrza wpuścić. Wreszcie Kuba, gdzie kilka pokoleń innego przywódcy niż Fidel nie znało, zaczęła w oparciu o wojsko bardzo łagodnie, ale jednak, zmieniać anachroniczne rygory rujnujące kraj i ludzi.

Można więc powiedzieć, że w jakimś stopniu i każde inaczej, te trzy państwa potrafiły, za cenę widocznych koncesji, ale bez ryzyka całkowitego rozpadu, swój system uratować. Ale można też założyć, że, historycznie biorąc, to ratunek na krótką metę.

Że dynamika tych trzech specyficznych głasnosti może być hamowana, ale jest nie do powstrzymania. Że można naturalnie ciągle aresztować dysydentów, tłumić wrogów ustroju i kneblować słowo, ale że na glebie ludzkiego nieszczęścia czy ludzkiej trwogi wobec autorytarnej władzy rodzić się będzie społeczność i solidarność obywatelska, a wraz z nimi nowe aspiracje i nowe żądania społeczne i polityczne.

Do czego ten proces doprowadzi, jaka będzie reakcja "grup trzymających władzę"? Bądźmy ostrożni. Przepowiednie zawsze są ryzykowne, powiada humorysta, zwłaszcza kiedy dotyczą przyszłości.

26 kwietnia 1986 r. nikt nie przewidział do czego doprowadzi wybuch w Czarnobylu. A przecież, cokolwiek złego czy dobrego można powiedzieć o Putinie i jego modelu władzy, to dzisiejsza Rosja jednak bardzo się różni od Rosji carów czy bolszewików. Czy to dla nas gorzej czy lepiej, tylko przyszłość pokaże, ale warto się przygotować na obie ewentualności. Nie zapominając, że rację na ogół mają pesymiści.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5270403,Jak_ratowac_system.html



Środa, 28 maja 2008 roku


Fidel Castro woli Baracka Obamę jako prezydenta USA

Obama jest bez wątpienia najbardziej zaawansowanym kandydatem na prezydenta z socjalnego i ludzkiego punktu widzenia

Fidel Castro uważa, że ''Barack Obama jest bez wątpienia najbardziej zaawansowanym kandydatem na prezydenta z socjalnego i ludzkiego punktu widzenia''.

- Jednak gdybym go bronił, uczyniłbym wielką przysługę jego przeciwnikom - przyznał Fidel na łamach gazety "Granma"

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5251189.html



Poniedziałek, 19 maja 2008 roku


Castro: USA i UE to "wygłodzone wilki", a Ameryka Łacińska - "czerwony kapturek"

Pierwszy sekretarz Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Kuby Fidel Castro, komentując niedawny szczyt UE-Ameryka Łacińska w Limie, porównał USA i Unię Europejską do "wygłodzonych wilków", które kłócą się o latynoamerykańskiego "czerwonego kapturka".

"Stany Zjednoczone i Europa konkurują między sobą i przeciw sobie o ropę, podstawowe surowce i rynki" - napisał Castro w komentarzu, który ukazał się w poniedziałkowym wydaniu kubańskiego dziennika "Granma".

Następnie UE i USA porównał do "dwóch wygłodzonych wilków przebranych za dobre babcie", a Amerykę Łacińską do "czerwonego kapturka".

W Limie "duchem dominującym wśród bogatych przedstawicieli Europy była wyższość etniczna i polityczna" - ocenił były przewodniczący Rady Państwa i Rady Ministrów. "Mówiono po angielsku, niemiecku i w innych europejskich językach, a żaden z istotnych fragmentów nie został przetłumaczony ani na hiszpański, ani na portugalski" - dodał Castro.

"Europa (...) to ten sam kontynent, który poparł wojnę przeciw Serbii, amerykański podbój ropy Iraku, konflikty religijne na Bliskim Wschodzie, więzienia i tajne loty, a także plany okrutnych tortur i zabójstw, do których podżega (prezydent USA George W.) Bush" - pisał dalej Kubańczyk.

"Nie doszło do kryzysu żywnościowego na stole" podczas bankietu szefów państw w Limie - ironizował.

V szczyt UE-Ameryka Łacińska i Karaiby odbywał się w piątek i sobotę w stolicy Peru. Uczestniczyli w nim prezydenci, premierzy i ministrowie z 60 krajów, wśród nich szef polskiego rządu Donald Tusk.

Źródło: Gazwta Wyborcza, PAP http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5227914.html



Czwartek, 15 maja 2008 roku


UE nawiąże dialog z Kubą Raula Castro?

Jutrzejszy szczyt przywódców państw UE i Ameryki Łacińskiej w Limie będzie okazją do spotkania z kubańską delegacją na wysokim szczeblu.

Według hiszpańskiej gazety „El Pais” z wiceszefem Rady Państwa Kuby Carlosem Lage i szefem dyplomacji Felipe Perezem Roque spotka się europejska „trojka” (przedstawiciele Komisji Europejskiej, Rady UE i Słowenii, sprawującej przewodnictwo w Unii).
Hawana chce zniesienia sankcji nałożonych na nią przez Brukselę w 2003 r., po skazaniu 75 opozycjonistów na ciężkie kary więzienia. Na zdjęcie sankcji nalega socjalistyczny rząd Hiszpanii, sprzeciwiają się zaś temu m.in. Polska, Czechy i Wielka Brytania.
– Uważam, że jeśli Unia to zrobi, nie będzie miała żadnego wpływu na przyszłość Kuby – ostrzegał w rozmowie z „Rz” Frank Calzon, szef Center for a Free Cuba.

Źródło: Rzeczpospolita, http://www.rp.pl/artykul/134677.html



Piątek, 09 maja 2008 roku


Kubańczycy już nawet nie mówią co myślą - Marcin Żurek, Hawana

Na ulicach Hawany łatwo usłyszeć, że ludzie mają dość rewolucji i Fidela Castro. Ale w telewizji na drodze ku powszechnej szczęśliwości Kubańczyków stoi już tylko nawyk mówienia brzydkich słów i rzucania śmieci.

Idę na uniwersytet, spotykam Luisa i Alejandro, studentów historii. Jak uczy się historii na Kubie? Państwo ideologiczne robi zwykle z historii propagandę.

- Jasne, to teatr, który nic nie ma wspólnego z rzeczywistością - mówi Alejandro. Po co studiuje? Żeby mieć jakikolwiek tytuł, bo inaczej umrze z głodu.

Prowadzą mnie do Cantina del Che, w której bywał sam Guevara.

- To był prawdziwy komunista - mówi z niejakim podziwem Alejandro.

- A Fidel?

- Studenci nie mówią o nim Fidel, tylko Esteban.

- ???

- Este bandido (ten bandyta) - śmieje się Alejandro.

Mówią, że Fidelowi chodzi tylko o majątek i władzą. Ale przecież Castro nie wydaje się akurat, jak inni dyktatorzy, opływać w bogactwa.

- Nie? - kpi Alejandro. - On nie potrzebuje pieniędzy, bo i tak cała Kuba jest jego. Chce pałac z basenem w Miramar, pudło najdroższych cygar, cokolwiek, to natychmiast to ma.

Cantina del Che sąsiaduje z byłym hotelem, w którym w latach 50. Castro zamieszkał ze swą pierwszą żona Mirtą Diaz Balart.

Zamawiamy mojito, a Luis i Alejandro zagadują o najdrobniejsze detale z życia w Meksyku czy Polsce i słuchają jak opowieści o Ali Babie. Zagadują o zegarek, o buty (takie buty starczą i na trzy lata, z takim zegarkiem to i nurkować można...).

A zmiany na Kubie?

- Zmieniło się, jasne, tyle że na gorsze.

To nic, że będą może mogli łatwiej wyjeżdżać z Kuby?

- A co to za różnica - mówi kwaśno Alejandro. - Ty możesz spróbować życia gdziekolwiek, czy ci się powiedzie, czy nie, to już inna sprawa. Ale nam nawet próbować nie wolno, a nawet jak wolno, to i tak nas nie stać, my uprawiamy turystykę w wyobraźni. Często jemy raz dziennie, ale za każdym razem co innego, raz ryż z fasolą, potem fasolę z ryżem.

Cała rozmowa toczy się niemal szeptem i mam wrażenie, że te szepty raczej nas zdradzają, niż chronią. Boją się rozmawiać z cudzoziemcami?

- Nieeee... To w najgorszym razie dwadzieścia lat więzienia.

Przedrewolucyjna Hawana kojarzy się nie tylko z życiem nocnym, ale także z politycznym bandytyzmem, w którym ochoczo uczestniczył sam Fidel Castro. Polityka uprawiana pistoletem i egzaltowanym głosem była codziennością. Studenci w biały dzień porywali się z motyką na słońce, szturmując pałac prezydencki, by zabić dyktatora Batistę.

- To byli samobójcy, dziś Kubańczycy nie mają jaj, nas nie stać nawet na to, by głośno mówić, co myślimy - mówi przepraszająco Alejandro. - Te zmiany, które wprowadza Raul Castro, nic nie są warte, to tylko interes i pieniądze dla rządu, ludzie nic z tego mieć nie będą.

Ludzie radośnie maszerują

Irelio, profesor Uniwersytetu Hawańskiego i zastępca dyrektora uniwersyteckiej biblioteki, niby się zgadza: - Jakie zmiany? - pyta pobłażliwie. - U nas reformy dokonały się 50 lat temu, a to, co się dzieje ostatnio, to tylko kontynuacja. Nie mogłeś wcześniej kupić komputera, bo były problemy z elektrycznością. Przejściowe trudności zostały przezwyciężone, więc teraz możesz mieć komputer lub DVD, albo i kuchenkę mikrofalową.

Chwyta najnowszy numer pisma "Juventud Rebelde": - A do tego rząd ogłosił, że podwyższy pensje.

- Ale to i tak nie starczy na życie - mówię.

- Nie możesz brać pod uwagę tylko pensji - poucza mnie. - My nie płacimy za służbę zdrowia, szkoły, mieszkania...

Wtrącam, że widać to na pierwszy rzut oka, iż Hawańczycy nie płacą za mieszkania, bo miasto jest morzem cuchnących ruin, które trzymają się kupy niemal wyłącznie z przyzwyczajenia.

Irelio podrywa się z krzesła i kreśli na ścianie jakieś wyimaginowane figury: - Musisz pamiętać, że nad maleńką Kubą wisi potężny miecz Damoklesa w postaci imperialistycznej blokady.

Tu następuje piętnastominutowy wywód znanej wyszlifowanej elokwencji: blokada, łajdactwa imperialistów, niezliczone dobrodziejstwa kubańskiej demokracji, a to wszystko zwieńczone zaproszeniem na pierwszomajowy pochód.

- Ciekawy jestem, ilu idzie dobrowolnie.

- Wszyscy. Idź sam i popatrz, jak radośnie ludzie maszerują, to fiesta.

Słucha nas Jesus, wiekowy bibliotekarz, którego poznałem przy okazji pierwszej wizyty w Hawanie. Po odejściu Irelia uśmiecha się: - Tak się tylko mówi, że dobrowolnie, ale o 8 rano ludzie z Komitetu Obrony Rewolucji walą w drzwi i krzyczą, żeby iść na manifestację. Nie masz wyjścia. Irelio tak mówi, bo to szycha w partii komunistycznej, ale sam nie pójdzie, bo ma "wysokie ciśnienie".

Jesus mówił wcześniej o dzisiejszym programie w TV "Mesa redonda" ("Okrągły stół"), w którym codziennie melancholijni stróże rewolucyjnej ortodoksji omawiają najważniejsze wyzwania, przed którymi stoi "wciąż niedoskonały" kubański socjalizm. Dziś mowa ma być o obywatelskim nieposłuszeństwie.

- To ciekawe - mówi Jesus. - Dotąd utrzymywali, że coś podobnego nie ma na Kubie miejsca,

- Bo nie ma - od razu wtrąca się Irelio. - Pokaż mi drugi kraj na świecie, w którym 95 proc. obywateli popiera rząd. Co, może Stany Zjednoczone? Przecież tam nie ma nawet wolnych wyborów. Teraz wystawili Obamę, ale już to widzę, jak czarny zostanie prezydentem!

Daleko do zdziczenia

Oglądam program o nieistniejącym nieposłuszeństwie obywatelskim. Groteska, nie pada ani jedno słowo o najniewinniejszym choćby znużeniu rewolucją, o czym tak chętnie opowiadają ludzie na ulicy. Tutaj drewnianym głosem prawi się komunały o niszczeniu pojemników na śmieci przez aspołecznych, nie dość rewolucyjnie uświadomionych dewiantów i o szemranych typach, co w miejscach publicznych wykrzykują brzydkie wyrazy albo późną nocą puszczają muzykę, zakłócając sen spracowanych rewolucjonistów.

Na koniec optymistyczna puenta i rewolucyjny happy end: Daleko nam do zalewu wandalizmu i moralnego zdziczenia krajów kapitalistycznych i imperialistycznych. Patetyczny język, jakby nadużywanie wulgarnych wyrazów było ostatnią przeszkodą na drodze ku świetlanej przyszłości.

Tego samego dnia ledwie udało mi się uskoczyć przed zrzucanymi z balkonu resztkami obiadu w samym środku Starej Hawany. Ale nie ma wątpliwości, że po napomnieniach w TV rewolucja upora się w mig z podobnymi dolegliwościami.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5192912.html?as=2&ias=2&startsz=x



Czwartek, 08 maja 2008 roku


Blogerka z Hawany nie wyjedzie z Kuby - Małgorzata Tryc-Ostrowska

Najsłynniejsza kubańska blogerka miała wczoraj odebrać w Madrycie nagrodę gazety „El Pais” za kronikę życia codziennego na wyspie. Nie dostała zezwolenia na wyjazd. To dla niej dowód, że „otwarcie” Raula Castro to tylko puste słowa

Yoani Sanchez ma 32 lata. Jest matką 12-letniego syna. Od kwietnia ubiegłego roku prowadzi blog Generacion Y (Pokolenie Y). Pisze o ludziach i dla ludzi takich jak ona, urodzonych w latach 70. i 80., wychowanych na radzieckich kreskówkach, dziś sfrustrowanych. W żywym, ironicznym stylu opisuje Kubę braci Castro – „stalinizm z bębnami konga”, jak nazywa kubański komunizm.

Gdy ma coś do przekazania, wkłada szorty, bawełnianą koszulkę i – udając zagraniczną turystkę – wchodzi do jednego z hawańskich hoteli. Pozdrawia personel po niemiecku, siada do komputera. Podłącza pendrive’a i szybko umieszcza na zagranicznym serwerze kolejny obrazek z życia w Hawanie. Spieszy się nie dlatego, że się boi. Za 30 minut korzystania z Internetu trzeba zapłacić trzy dolary – majątek na Kubie.

Ma laptop, ale Internet w domu to przywilej przysługujący wyłącznie wysokim urzędnikom, naukowcom, wykładowcom. Korzysta z niego 200 tysięcy z 11 milionów Kubańczyków. To najniższy wskaźnik w Ameryce Łacińskiej. Nic dziwnego, że Yoani ma czytelników głównie za granicą. W przeciwieństwie do innych kubańskich blogerów pisze pod własnym nazwiskiem i zamieszcza w sieci swoje zdjęcia. Uważa, że jeśli coś ma się zmienić, trzeba zacząć mówić to, co się myśli. Dlaczego nie trafiła jeszcze do więzienia? Jedni dopatrują się w tym oznak tolerancji Raula Castro. Inni podejrzewają, że Yoani jest ofiarą lub świadomym uczestnikiem kampanii mającej na celu przedstawienie przywódcy w lepszym świetle.

Yoani skończyła filologię hiszpańską na Uniwersytecie w Hawanie. Pracę dyplomową poświęciła literaturze latynoamerykańskiej w czasach dyktatur. Szybko uświadomiła sobie, że rodziny nie da się utrzymać z legalnie zarobionej pensji. Zaczęła udzielać lekcji hiszpańskiego niemieckim turystom. „Na Kubie – pisze – inżynierowie wolą być taksówkarzami, nauczyciele stają na głowie, by dostać pracę w recepcji hotelu, za ladą sklepu można spotkać panią neurochirurg albo fizyka nuklearnego”.

Amerykański tygodnik „Time” zaliczył ją do stu najbardziej wpływowych osób na świecie w 2008 r. „Mnie, która nigdy nie weszłam na scenę ani na trybunę, której sąsiedzi nie wiedzą nawet, czy Yoani pisze się z «h» w środku, czy z «s» na końcu” – komentowała to wydarzenie. „Zajęłam się po prostu opisywaniem mojej rzeczywistości. Uwierzyłam, że głos jednostki może przesuwać mury, przeciwstawiać się hasłom, odbarwiać mity” – pisze.

Źródło: Rzeczpospolita, http://www.rp.pl/artykul/131325.html



Piątek, 02 maja 2008 roku


1 maja bez Fidela Castro

Kubański dyktator mimo wcześniejszych zapowiedzi, że jest już zdrów i 1 maja "wróci za ster" nie pokazał się na wczorajszej paradzie. 81-letni "el Comandante", który zmożony ciężką chorobą przewodu pokarmowego w lipcu ubiegłego roku przekazał "czasowo" władzę swemu bratu Raulowi. O tym, że wróci do rządzenia Kubą, kilka dni temu mówili z jego przyjaciele, prezydenci Boliwii Evo Morales i Wenezueli Hugo Chavez. Wczoraj przed trybuną w Hawanie setki tysięcy ludzi oczekiwały na pojawienie się przywódcy. Castro skierował tylko list do demonstrantów wzywając ich, by przekształcili manifestację pierwszomajową z "protest antyamerykański".

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,88638,4102109.html



Środa, 30 kwietnia 2008 roku


Castro zwoła zjazd partii i daruje karę śmierci

Delegaci Komunistycznej Partii Kuby, jedynej legalnej na wyspie, spotkają się po 12 latach przerwy. Raul Castro zamienił też grupce kryminalistów wyroki śmierci na więzienie.

Nowy kubański rządca obwieścił, że szósty zjazd partii odbędzie się w drugiej połowie 2009 r. Pierwotnie delegaci mieli spotkać się w 2002 r. - pięć lat po piątym zjeździe - ale zgromadzenie odwołano bez podania powodu.
Zwołanie nowego zjazdu komunistów, który ma wybrać pierwszego i drugiego sekretarza (teraz są nimi Fidel i Raul Castrowie) oznaczać może, że Raul chce, by reżim rządził bardziej kolektywnie, a może nawet, by władzę przejęło młodsze pokolenie nomenklatury, jeśli umrze schorowany Fidel.
Partia komunistyczna jest, jak stanowi konstytucja z 1976 r., "przewodnią siłą narodu kubańskiego budującego socjalizm". Faktycznie od rewolucji w 1959 r. wyspą rządził jednoosobowo Fidel Castro, który był i najwyższym dowódcą armii, i przewodniczącym Rady Państwa, czyli rządu, i szefem partii komunistycznej.
Jednak schorowany Fidel nie pokazuje się publicznie od niemal dwóch lat, a w lutym br. przekazał władzę wykonawczą młodszemu bratu Raulowi. Pozostał jedynie szefem partii i "szeregowym żołnierzem rewolucji", jak sam o sobie skromnie mówi.
Oprócz zwołania zjazdu Raul Castro zaskoczył też świat, ogłaszając, że reżim zamienił grupie kryminalnych przestępców karę śmierci na wyroki dożywocia lub 30 lat więzienia. Nie wymienił ani tożsamości, ani liczby ułaskawionych. Dodał przy tym, że dyktatura bynajmniej nie zamierza znieść kary śmierci, która ma "poważną moc odstraszającą w odniesieniu do terrorystów i najemników imperializmu amerykańskiego". - Nie możemy się rozbroić w obliczu imperium, które nie ustaje w oblężeniu i napaściach na nas - tłumaczył Raul Castro.
Na wyspie w więzieniach siedzi prawdopodobnie ok. 50 osób z wyrokami śmierci, a sądy wciąż orzekają najwyższy wymiar kary. Reżim nie wykonuje jednak egzekucji od 2003 r., kiedy to rozstrzelał trzech młodych chłopców, którzy chcieli uprowadzić statek i uciec nim do Ameryki. To oraz jednoczesne wieloletnie wyroki więzienia dla 75 działaczy opozycji demokratycznej wywołały oburzenie na świecie.
W tym roku reżim po latach odmowy podpisał dwie konwencje o prawach człowieka, których podobno zamierza przestrzegać.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5168863.html



Wtorek, 29 kwietnia 2008 roku


Kuba podnosi emerytury i pensje - Maciej Stasiński

Od maja wszyscy emeryci dostaną 20-proc. podwyżkę. Przy okazji reżim nagrodził też aparat represji - o połowę więcej zarobią prokuratorzy i sędziowie.

Dekret Raula Castro, nowego przywódcy kubańskiego, podnosi wszystkie emerytury poniżej 400 pesos (ok. 16 dol.). Podwyższa też minimalną emeryturę ze 164 do 200 pesos. Wzrastają też zasiłki dla najbiedniejszych rodzin ze 122 do 147 pesos. W sumie podwyżki obejmą przeszło dwa spośród 11 mln mieszkańców wyspy.
Na komunistycznej Kubie od lat pensje i emerytury zwykłych obywateli są głodowe, poza wyższymi szarżami armii, MSW oraz partyjną nomenklaturą. Za miesięczną pensję zwykły obywatel nie jest w stanie wyżyć, mimo że powszechny system kartek opiera się na dotowanych cenach towarów rozprowadzanych przez państwo. Po pierwsze, dlatego że racje kartkowe są głodowe, a po drugie, dlatego że i tak towarów powszechnego użytku nie starcza na pokrycie kartek.
Niemal każdy Kubańczyk musi więc kupować to, czego nie ma na kartki na wolnym albo czarnym rynku. Tu jednak płaci o wiele więcej i potrzebuje do tego tzw. pesos wymienialnych, czyli specjalnych bonów opartych na twardej walucie - 24 razy więcej wartych niż peso zwykłe. I tak na kilo wieprzowiny Kubańczyk musi wydać co najmniej 50 pesos, a drugie tyle na litr oleju.
Wiele osób stać na dodatkowe zakupy na wolnym rynku tylko dlatego, że ich rodziny uciekły z wyspy i przysyłają dewizy. Po 50 latach od komunistycznej rewolucji za granicą mieszka ponad 20 procent narodu.
Reżim opatrzył ogłoszenie podwyżek otrzeźwiającym naród kubański komentarzem w dzienniku "Juventud Rebelde": "Obecnie niemożliwe jest objęcie podwyżkami wszystkich grup społecznych, ponieważ państwo nie ma dostatecznych środków. Konieczna jest ciężka praca w przekonaniu, że jedynie wzrost produkcji, wydajności oraz oszczędności mogą sprawić, że przybędzie nam dóbr".
"Juventud Rebelde" dodaje, że dalsze podwyżki emerytur i pensji dla innych grup będą "stopniowe i zróżnicowane w zależności od gałęzi i priorytetów gospodarczych rządu oraz od możliwości ekonomicznych państwa".
Uwaga brzmi wiarygodnie, bo gospodarkę wyspy powstrzymuje przed krachem tylko turystyka, podatek dewizowy od rodzinnych przekazów z zagranicy oraz kilkumiliardowe dotacje rządu Wenezueli, której prezydent Hugo Chavez jest ideologicznym uczniem i sojusznikiem reżimu Castro.
Najwidoczniej jednak na podwyżki od razu zasłużyli sobie pracownicy ogromnego aparatu represji. Dekret podnosi bowiem o ponad połowę pensje prokuratorów i sędziów w "sprawiedliwym uznaniu zasług" ciężko pracujących funkcjonariuszy, którzy "poświęcili pracy dużą część swego życia i dziś bronią nieugięcie naszego socjalizmu".
Raul Castro, który oficjalnie przejął władzę od schorowanego brata Fidela, zniósł niedawno niektóre zakazy, np.: kupowania telefonów komórkowych, komputerów, DVD, sprzętu AGD czy też wstępu obywateli Kuby do kurortów zarezerwowanych dotąd dla zagranicznych turystów. Jednak ceny wszystkich tych dóbr i usług są poza zasięgiem znakomitej większości Kubańczyków.
Ich byt mogą polepszyć, na razie tylko zapowiedziane, zasadnicze reformy gospodarcze w rodzaju kontrreformy rolnej, czyli oddawania przez państwo ziemi z powrotem w uprawę indywidualnym rolnikom.

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5163854.html



Sobota, 19 kwietnia 2008 roku


Kubańczykom będzie łatwiej wyjeżdżać - Maciej Stasiński

Raul Castro zamierza rozluźnić drakońskie dotąd przepisy dotyczące podróżowania Kubańczyków - nie będą musieli mieć zezwolenia na wyjazd oraz zaproszenia z zagranicy.

Wiadomość o planach władz w sprawach swobody podróżowania podał hawański korespondent hiszpańskiego dziennika "El Pais". Kilka dni temu zmiany zapowiedział na spotkaniu z grupą emigrantów kubańskich szef MSZ Felipe Pérez Roque.
Szczegóły dekretu Rady Państwa, na której czele stoi Castro, nie są jeszcze znane, ale ogólny zarys - owszem. Nie wiadomo także, kiedy nowe przepisy wejdą w życie, ale według "El Pais" powinno to nastąpić w ciągu najbliższych dni.
Podstawowa zmiana polega na zniesieniu obowiązku otrzymania tzw. białej karty, czyli pozwolenia na czasowy wyjazd z kraju, oraz zaproszenia poświadczonego w konsulacie w kraju docelowym.
Każdy Kubańczyk chcący wyjechać musiał oprócz paszportu i wizy kraju, do którego jechał, prosić własne władze o pozwolenie na wyjazd. "Biała karta" kosztuje dzisiaj ok. 100 euro i Kubańczycy muszą po jej opłaceniu czekać na nią z reguły miesiącami bez żadnej gwarancji jej otrzymania.
Jednak o specjalne zezwolenia na wyjazd wciąż będą musieli prosić lekarze oraz świeżo upieczeni absolwenci wyższych uczelni, a także wojskowi i funkcjonariusze MSW mający dostęp do informacji "o znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa".
Przedłużony ma być także okres legalnego pobytu za granicą bez konieczności ponownego zezwolenia z 11 miesięcy do 2 lat. Dzieci, które reżim traktował dotąd jako zakładników gwarantujących, że rodzice wrócą, i wydawał osobne zezwolenie na to, by miały możliwość towarzyszenia rodzicom, odtąd będą mogły podróżować z nimi swobodnie.
Znacznie ułatwiony ma być także przyjazd na Kubę emigrantów, dotąd ograniczony do jednej wizyty na trzy lata.
Władze wciąż nie postanowiły, czy znieść przepis stanowiący o przepadku całego mienia osoby emigrującej na stałe oraz czy zezwolić na swobodny powrót emigrantów.
Nie wydaje się jednak możliwe, by planowane reformy posunęły się tak daleko, by każdy Kubańczyk miał w domu paszport. Oznaczać raczej będą, że wyjazd będzie prostszy i tańszy. To jednak ważne, bo niemal wszyscy Kubańczycy mają bliskich za granicą.
Przez 48 lat komunistycznej dyktatury wyjechały legalnie lub uciekły z wyspy setki tysięcy Kubańczyków i dzisiaj na wychodźstwie mieszka ponad ich ponad 2 mln, czyli co piąty Kubańczyk. Ich finansowa pomoc pozwala związać koniec z końcem rodzinom w kraju żyjącym od pół wieku w systemie stałego niedoboru.
Od kiedy Raul Castro objął rządy, zapowiedział zniesienie licznych "absurdalnych zakazów" ograniczających Kubańczyków w codziennym życiu, i kilka z nich rzeczywiście już zniósł. Kubańczycy mogą więc kupować, choć za twardą walutę, zakazane dotąd telefony komórkowe, komputery, sprzęt DVD czy skutery.
Mogą też zatrzymywać się w hotelach, dotąd zastrzeżonych dla cudzoziemców, i wynajmować samochody. Rolnicy zaś będą dostawać ziemie w długoletnie użytkowanie oraz prawo zakupu narzędzi rolniczych.
Jednak dwa dni temu komunistyczny dziennik "Granma" studził nadzieje na wolność i ostrzegał, że wszelkie zmiany oznaczać będą nie mniej, lecz więcej socjalizmu: "Rewolucja to nie domek z kart, lecz twierdza nie do zdobycia".

Źródło: Gazeta Wyborcza, http://wyborcza.pl/1,76842,5133885.html



Sobota, 12 kwietnia 2008 roku


Tysiące Kubańczyków uzyska prawo własności mieszkania

Tysiące Kubańczyków będzie mogło uzyskać prawo własnośći zamieszkiwanego dotąd, państwowego mieszkania lub domu, dzięki nowym regulacjom prawnym, opublikowanym w piątek wieczorem w Hawanie.

Dekret mieszkaniowy jest pierwszym nowym przepisem prawnym opublikowanym od czasu przejęcia w lutym władzy prezydenckiej przez Raula Castro, młodszego brata wieloletniego prezydenta i dyktatora Fidela Castro, który w dotychczasowym rządzie pełnił funkcję ministra obrony.
Nowy dekret w sprawie własności mieszkań może otworzyć drogę do szerszej reformy prawa o nieruchomościach. Opublikowano go w dzień po zapowiedzi państwowej telewizji, że rząd planuje także usunięcie limitów zarobków, zezwalając pracownikom dominującego w gospodarce sektora publicznego na osiąganie nieograniczonych dochodów z pracy. Ma to na celu stworzenie bodźców do zwiększenia wydajności pracy.
Ograniczenia własności mieszkań i limity zarobków to dwa z kilku najbardziej krępujących życie gospodarcze i społeczne ograniczeń, składających się na istniejący od półwiecza kubański model "gospodarki socjalistycznej".

Źródło: Wirtualna Polska, PAP - http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=1356&wid=9849918&rfbawp=1207988798.438



Sobota, 05 kwietnia 2008 roku


Pieriestrojka po kubańsku

Zmiany na wyspie: uczestnicy kongresu twórców krytykowali szkolnictwo, służbę zdrowia, media i podejście do emigrantów.

Nowy przywódca Kuby Raul Castro zaapelował o tropienie absurdów życia codziennego na wyspie. W odpowiedzi proreżimowi twórcy podjęli na zakończonym w piątek zjeździe tematy, których dotąd nie ośmielali się poruszać. W obronie emigrantów, uważanych przez władze za najemników na żołdzie USA i nazywanych przez Fidela Castro “robactwem”, wystąpił na kongresie Związku Pisarzy i Artystów Kuby (UNEAC) główny historyk Hawany Eusebio Leal. Człowiek, który uratował od popadnięcia w ruinę część zabytków starej Hawany, dostał za swoje wystąpienie burzę oklasków. Leal nie podważał polityki braci Castro, nie wzywał do kontrrewolucji. Zauważył po prostu, że nie można nikomu odbierać prawa do nazywania się Kubańczykiem tylko dlatego, że opuścił kraj.

Źródło: Rzeczpospolita - http://www.rp.pl/artykul/116436.html




Wtorek, 01 kwietnia 2008 roku


Kuba: rząd odda rolnikom nieużywaną ziemię

Kubański rząd przystąpił do rozdzielania wśród rolników nieuprawianych ziem - poinformowała w poniedziałek wieczorem (czasu miejscowego) państwowa telewizja.

Decyzja komunistycznych władz ma służyć wzrostowi produkcji podstawowych artykułów spożywczych, które mimo kłopotów z dewizami Kuba musi w dużej części sprowadzać z zagranicy.
Zwiększona ma być także uprawa tytoniu i kawy. Jednocześnie rząd, chcąc pobudzić produkcję, zamierza podnieść państwowe ceny artykułów rolnych.
Nieuprawiana ziemia będzie jednak oddawana do dyspozycji rolników poprzez spółdzielnie - zapowiedział w telewizji Orlando Lugo Fonte, przewodniczący Związku Drobnych Rolników oraz członek Rady Państwa. Rozdział ma przebiegać w sposób uporządkowany, aby nie doprowadzić do chaosu - tłumaczył.
Według oficjalnych danych prawie połowa pól uprawnych na Kubie leży odłogiem lub nie jest w pełni wykorzystywana.

Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5077377.html



Poniedziałek, 31 marca 2008 roku


Odwilż na Kubie, komórki, komputery i hotele

Za pobyt w hotelu, do którego dostęp był dotychczas zakazany, Kubańczycy będą mogli płacić dewizami. Cena za nocleg w takim hotelu to ok. 22 dolarów. Udostępnienie międzynarodowych hoteli to kolejny sygnał zniesienia części ograniczeń wobec Kubańczyków po zmianie władzy w Hawanie.

W zeszłym tygodniu komunistyczne władze wyspy zezwoliły Kubańczykom na posiadanie i używanie telefonów komórkowych - przywilej dotychczas zarezerwowany na Kubie dla obcokrajowców i funkcjonariuszy administracji rządowej. Wcześniej zniesiono zakaz sprzedaży komputerów osobistych i odtwarzaczy wideo, w tym DVD.

76-letni Raul Castro, najdłużej ma świecie - bo od 1959 roku - urzędujący minister obrony 24 lutego zastąpił na stanowisku przewodniczącego Rady Państwa i szefa rządu swego chorego brata Fidela, który sprawował najwyższą władzę na Kubie przez pół wieku.

Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,5072265.html



Niedziela, 09 marca 2008 roku


Kuba uzależnia dialog z UE od zniesienia sankcji

Kuba i Unia Europejska potwierdziły we wspólnym komunikacie chęć normalizacji wzajemnych stosunków. Hawana podkreśliła jednak, że unijne sankcje z 2003 roku są "główną przeszkodą" w nawiązaniu dialogu politycznego z Brukselą.
W wyniku trzydniowej wizyty na Kubie unijnego komisarza ds. rozwoju i pomocy humanitarnej Louisa Michela, strony przyznały, że "konstruktywny dialog jest najlepszym sposobem normalizacji stosunków".
"Strona kubańska uważa, że sankcje stanowią główną przeszkodę w nawiązaniu dialogu politycznego z UE i powinny one zostać ostatecznie zniesione. Komisja Europejska przyjęła to stanowisko" do wiadomości - czytamy w komunikacie opublikowanym w Hawanie.
Louis Michel już w sobotę oświadczył, że nadszedł moment, by Unia zaangażowała się w dialog z Kubą w celu osiągnięcia normalizacji stosunków i ostatecznego zniesienia sankcji nałożonych przez UE w 2003 roku.
Sankcje dyplomatyczne wobec Kuby wprowadzono w reakcji na skazanie 75 opozycjonistów (dysydentów i niezależnych dziennikarzy) na długoletnie kary więzienia pod zarzutem współpracy z USA w celu obalenia reżimu Fidela Castro.

Źródło: http://www.rp.pl/artykul/25,104305.html


Niedziela, 24 lutego 2008 roku

Raul Castro nowym prezydentem Kuby.

Raul Castro został formalnie wybrany na nowego prezydenta Kuby na pięcioletnią kadencję - poinformował przewodniczący parlamentu Ricardo Alarcon. Zastąpił na tym stanowisku swego chorego brata Fidela, który pięć dni temu postanowił zrezygnować z kierowania państwem, po 49 latach sprawowania rządów.

Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4958255.html



Sobota, 23 lutego 2008 roku

Pomnik Jana Pawła II w "mieście Che Guevary"

Kilka tysięcy mieszkańców Santa Clara wiwatowało, kiedy watykański sekretarz stanu kard. Tarcisio Bertone odsłonił pięciometrowy pomnik uśmiechniętego papieża Jana Pawła II.

Statua, podarowana przez Stolicę Apostolską, stanęła pół kilometra od miejsca, w którym Ernesto Che Guevara na czele kolumny partyzanckiej stoczył w 1958 roku bitwę z wojskami rządowymi Fulgencio Batisty. Bitwa ta przesądziła o ostatecznej klęsce kubańskiego dyktatora.
Jan Paweł II odwiedził miasto Santa Clara przed dziesięcioma laty i tu odprawił pierwszą mszę świętą po przylocie na Kubę.
Kardynał Hawany Jaime Ortega podczas mszy koncelebrowanej wraz z kardynałem Bertone i innymi biskupami wyraził nadzieję, iż po wizycie kardynała na wyspie przybędzie tu Benedykt XVI. Sam Bertone dodał: "Ojciec Święty słyszy tego wieczoru na własne uszy zaproszenie od Kubańczyków".
Chociaż na Kubie nie brakuje pamiątek po wizycie Jana Pawła II, statua odsłonięta w Santa Clara jest pierwszą, jaka stanęła w miejscu publicznym, nie na gruncie należącym do Kościoła, lecz do państwa.

Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4957024.html


Wtorek, 19 lutego 2008 roku

Fidel Castro odchodzi po 50 latach.

Fidel Castro zrezygnował z funkcji przewodniczącego Rady Państwa (odpowiednik prezydenta), o czym poinformował dzisiaj na łamach elektronicznego wydania dziennika "Granma". - Nie będę aspirował i nie zaakceptuję kolejnej kadencji - oznajmił. Komentując decyzję kubańskiego dyktatora George Bush wyraził nadzieję, że po odejściu Castro Kuba stanie się państwem demokratycznym.

Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4941049.html


Piątek, 15 lutego 2008 roku

Podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu serii wypraw "Śladami Polaków przez wszystkie kontynenty"
W pierwszą naszą wyprawę wyruszmy pod koniec kwietnia. Podążać będziemy śladami Karola Rolow-Miałowskiego. Krótka notka biograficzna oraz geneza i szczegóły wyprawy znajdują się w zakładce "wyprawa".






Click for Hawana, Cuba Forecast



Zapraszamy do odwiedzania naszej strony i śledzenia naszej podróży.
© www.travelfoto.pl